Norman Davies: Polska dzięki NATO zyskała bezprecedensowy respekt i spokój
Myślę, że Polska jest obecnie poza okiem cyklonu. Boryka się ona z niewielkimi problemami, umiarkowanymi bolączkami. Poważne kłopoty mają natomiast Unia Europejska oraz NATO jako całość i może się okazać, że Polacy nie będą w tym przypadku problemem, ale częścią jego rozwiązania - pisze Norman Davies w swojej najnowszej książce "Mała Europa. Szkice polskie".
Dzięki uprzejmości wyd. Znak publikujemy fragmenty książki Normana Daviesa "Mała Europa. Szkice polskie" (tłum. Bartłomiej Pietrzyk).
Wśród 30 członków NATO Polska nie plasuje się ani na samej górze, ani na samym dole. Nie należy do elitarnej grupy mocarstw nuklearnych (jak USA, Zjednoczone Królestwo i Francja), ale nie jest też jednym z "pomniejszych sojuszników", jak to miało miejsce w Londynie w latach wojny. Co najważniejsze, jej rolę i znaczenie określa jak zawsze położenie geopolityczne; zajmuje ona kluczową pozycję – jak to ktoś określił – w sercu Europy, ale także sąsiaduje z linią frontową rosyjskiej "bliskiej zagranicy". Odkąd Rosja Putina postanowiła uznać NATO za zagrożenie i "straszak", Polska, chcąc nie chcąc, powróciła do swojej tradycyjnej roli przedmurza.
Błędem byłoby sądzić, że pakt nie przeżywa obecnie żadnych problemów. Wręcz przeciwnie – jego rację bytu podważa zarówno zniknięcie Związku Radzieckiego, jak i nadzwyczajny wzrost znaczenia Chin, w rezultacie którego USA w miejsce Europy zaczęły zajmować się przede wszystkim Pacyfikiem. Jedynym wydarzeniem od ponad 50 lat, w związku z którym powołano się na artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, były ataki 11 września 2001 roku; poskutkowało to wciągnięciem NATO w "wojnę z terroryzmem" i budzącym kontrowersje wejściem na bliskowschodnie pole minowe.
Poza tym międzynarodowy charakter paktu utrudnia podejmowanie decyzji, a fakt, że kraje członkowskie od dawna nie wnoszą wkładu finansowego w wymaganej wysokości, podważa wiarygodność całej organizacji. W tej chwili Polska wycofała resztki swojego niewielkiego kontyngentu z Afganistanu, a na granicy z Białorusią zmaga się z czymś, co wydaje się "wojną hybrydową".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odeszli w 2022 r. Pozostaną w naszej pamięci
Na zakończenie, przemknąwszy przez całe tysiąclecie, warto – jak sądzę – zastanowić się nad poziomem bezpieczeństwa, jakim cieszy się dziś Polska w porównaniu z jej sytuacją w przeszłości.
Tysiąc lat temu Mieszko i jego następcy nieustannie prowadzili wojny. Efemeryczne sojusze rozpadały się równie często, jak je zawierano. Ludzie przyzwyczaili się do nieustannych wojen przerywanych krótkimi okresami pokoju.
410 lat unii polsko-litewskiej przypominało szaleńczy przejazd kolejką górską – najpierw powstało największe państwo w Europie, a na koniec doszło do potężnej kraksy, która całkowicie zdemolowała Rzeczpospolitą.
Podczas 123 lat zaborów naród polski nie cieszył się żadnym bezpieczeństwem. Był całkowicie zależny od polityki innych i ich dobrej woli, na którą trudno było liczyć, pozbawiony wszelkich sojuszników czy przymierzy.
W XX wieku, kiedy modna stała się koncepcja nieograniczonej suwerenności państw narodowych, Polska musiała znieść kolejną karkołomną jazdę – jej niepodległy byt został najpierw potwierdzony, a następnie zniszczony.
W ciągu 45 lat istnienia bloku sowieckiego Polacy ponownie doświadczyli długiego okresu podporządkowania, a ich wysiłki w obrębie tego bloku służyły zapewnianiu bezpieczeństwa innym.
W ostatnich 22 latach Polska zyskała bezprecedensowy respekt i spokój, gdyż jest częścią koncepcji bezpieczeństwa zbiorowego oraz – jak nigdy dotąd – ma prawa i spoczywają na niej obowiązki wynikające z przynależności do dwóch wielkich sojuszy.
Niektórzy ludzie wydają się sądzić, że zasady postępowania wymagane od członków tych sojuszy naruszają święte wymogi "interesu narodowego", i łatwo wpadają w oburzenie z tego powodu. Ludzie ci chętnie również sugerują, jakoby Polska była otoczona nie przez sojuszników, a przez wrogów. Wszyscy powinniśmy jednak przez chwilę zastanowić się nad tymi sprawami. W interesie Polski leży przede wszystkim zgoda z sąsiadami, stały dialog z sojusznikami w NATO i UE oraz współpraca w obliczu różnych zagrożeń, których z pewnością nie brakuje.
(…)
Badania nad Polską są elementem międzykontynentalnej geopolityki. Chodzi mi o to, że o Polsce naucza się w tych częściach świata, w których można by się tego nie spodziewać.
W 1981 roku opublikowałem dwutomową historię Polski pod tytułem "Boże igrzysko". Książka została niemal całkowicie zignorowana w kraju nad Wisłą, gdzie była zakazana przez komunistyczną cenzurę. Wydaje mi się, że ukazała się tam tylko jedna, dość dziwaczna jej recenzja. Byłem więc mile zaskoczony, gdy zaczęto mnie zapraszać do różnych innych krajów, abym opowiedział tam o swoim dziele. Największe wrażenie zrobił na mnie zaś fakt, że pierwsze zaproszenie, które do mnie dotarło, nadeszło z Chin, a drugie z Japonii. W związku z tym spędziłem większą część kolejnego roku w Azji.
Jak wyjaśniono mi w Pekinie, gdzie mój wykład inauguracyjny dotyczył wojen polsko-rosyjskich w XVIII wieku, w związku z historycznym sąsiedztwem Polski z Rosją sprawy te są przedmiotem żywego zainteresowania krajów graniczących od wschodu z tą ostatnią. Nie należy się więc dziwić, gdy słyszymy, że w Pekinie, Tokio i koreańskim Seulu powstają prężne ośrodki studiów nad Polską.
Tu czuję się zobowiązany do omówienia, przynajmniej w zarysie, ważnej kwestii, dlaczego badania nad Polską poza jej granicami rozwijają się mniej dynamicznie, niż można by sobie życzyć.
Wypisałem sobie 10 związanych z tym punktów.
1. Z historycznego punktu widzenia Polska nie istniała w czasach, gdy powstawał nowoczesny system uniwersytecki, co dawało przewagę innym przedmiotom, na przykład badaniom nad Niemcami czy Rosją. W Oksfordzie pierwszym slawistą mianowanym w latach 80. XIX wieku był profesor W.R. Morfill, który, co ciekawe, swoją karierę rozpoczął od napisania historii Polski.
2. Od czasów oświecenia Europa Wschodnia w ogóle, a Polska w szczególności, była lekceważona, stając się ofiarą swojego rodzaju orientalizmu – obszar ten deprecjonowano podobnie jak Bliski Wschód. Warto zapoznać się z pouczającą publikacją Larry’ego Wolffa z Uniwersytetu Harvarda na temat "wynalezienia Europy Wschodniej".
3. Po 1939 roku Polska ponownie została na pół wieku wyłączona z normalnych procesów zachodzących w świecie zachodnim.
4. W ciągłej walce o środki studia nad Polską nie mogą rywalizować z konkurencyjnymi dyscyplinami. Znaczenie badań nad Niemcami jest częściowo odzwierciedleniem hojnego wsparcia udzielanego przez rząd niemiecki.
5. Kolejne polskie rządy nie przodowały w skutecznym wspieraniu dziedziny.
6. Polonia w naturalny sposób ukierunkowała swoje wysiłki na budowanie własnych organizacji, nie zaś polskiego sektora w szkolnictwie publicznym. Z jakiegoś powodu odniosła ona mniejszy sukces niż podobne grupy wspierające badania nad Ukrainą czy Żydami.
7. W Polsce, gdzie obecnie są już zamożni filantropi, brakuje tradycji inwestowania w przedsięwzięcia prowadzone za granicą. Polacy wychodzą z oczywistych względów z założenia, że to zagraniczne pieniądze powinny być wykorzystywane, by poprawiać poziom życia w Polsce, nie zaś polskie pieniądze w celu poprawy tego poziomu w zamożniejszych krajach.
8. Edukacja w świecie anglojęzycznym rozwijała się przez całe dziesięciolecia przy minimalnym udziale Polski i brakuje tam, poza wyjątkowymi sytuacjami, zainteresowania przedsięwzięciami jej dotyczącymi.
9. Badania nad pojedynczymi krajami wyszły generalnie z mody.
10. Badania nad Polską nigdy nie osiągnęły "masy krytycznej", która przyspieszyłaby ich dalszy rozwój.
Powyższe fragmenty pochodzą z książki Normana Daviesa "Mała Europa. Szkice polskie" (tłum. Bartłomiej Pietrzyk), która ukazała się nakładem wyd. Znak.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski