Trwa ładowanie...
recenzja
11-01-2013 15:29

Nonwajdlota Mugolem jutra!

Nonwajdlota Mugolem jutra!Źródło: "__wlasne
d3dyvhj
d3dyvhj

Pierwsza z powieściowych serii Cindy Williams Chimy, Kroniki Dziedziców, w Polsce ukazuje się w drugiej kolejności, po trzech tomach Siedmiu Królestw. W odróżnieniu od perypetii Hana Alistera i księżniczki Raissy, osadzonych w standardowym dla klasycznego fantasy paraśredniowiecznym uniwersum, akcja otwierającego cykl* Dziedzica Wojowników* rozgrywa się współcześnie, w niewielkim amerykańskim miasteczku Trinity.* Głównym bohaterem powieści jest szesnastoletni Jack Swift, który nie wyróżnia się właściwie niczym, poza faktem, że tuż po urodzeniu przeszedł skomplikowaną, ratującą życie operację kardiologiczną.* Pamiątką po zabiegu jest konieczność codziennego przyjmowania lekarstwa oraz odbywania regularnych badań kontrolnych u lekarki, która specjalnie przyjechała z Wielkiej Brytanii, by wykonać ów zabieg. I na kontrole też przyjeżdża. Co oczywiście nie budzi niczyjego zdziwienia. Zwyczajny żywot Jacka kończy się pewnego dnia, gdy chłopak, podekscytowany kwalifikacjami do szkolnej drużyny piłkarskiej, po
raz pierwszy zapomina przyjąć lekarstwo. Zaczyna czuć się jakoś inaczej, a to dopiero początek przygód, kłopotów i niebezpieczeństw. Bo oczywiście jest o wiele bardziej wyjątkowy, niż mu się do tej pory wydawało i niż to bezpieczne dla zdrowia i życia jego i jego najbliższych.

Chima sprawnie rozgrywa schemat w dużym stopniu znany z Harry’ego Pottera, to jest współistnienia ras czarodziejskich i zwykłych śmiertelników, dodatkowo dzieląc uzdolnionych magicznie na czarodziejów i kasty „służebne”: wróżbitów, guślarzy, zaklinaczy, czy wreszcie wojowników. Ci ostatni służą głównie do prowadzenia symbolicznych walk o władzę w imieniu najpotężniejszych czarodziejskich rodów. Rozgrywki te odbywają się w zrytualizowanej formie turnieju, według zasad ustalonych w pierwszej połowie XVI wieku. Kłopot w tym, że obecnie wojowników pozostało już bardzo niewielu (ryzyko zawodowe), więc każdy istniejący jest na wagę złota, a raczej władzy nad magicznym światem. A teraz możecie zgadywać: do której kasty należy Jack?

Oczywiście, autorka desperacko poszukuje oryginalności - wprowadza własne nazwy na określenie magicznych profesji, zdolności zaś nakazuje determinować kamieniom, znajdującym się za sercem danej osoby.Wszystkie te urocze drobiazgi, podobnie jak nawiązania (minimalne i łopatologiczne) do historii i wycieczki w przeszłość (obowiązkowa w prologu!), nie są w stanie ukryć faktu, że główny koncept świata jest minimalnie zmodyfikowaną kalką z opowieści Rowling . Postaci, jak przywykliśmy w Siedmiu Królestwach, naszkicowane są tak grubą kreską, że niemal widać etykietki: „Roztrzepana, ale Kochająca Matka”, „Przyjaciel Godny Zaufania”, „Trener z Mrocznym Sekretem” itp. Tym razem jednak nawet głównemu protagoniście brakuje indywidualności, pewnie dlatego, że akcja rozwija się tak szybko, iż autorce nie wystarczyło czasu na takie ekstrawaganckie eksperymenty jak osobowość postaci.

Za sprawą tej dynamiki rozwoju wydarzeń i mimo wszystko niezaprzeczalnie sprawnej narracji w neutralnym, łatwo przyswajalnym, poprawnym stylu, Dziedzica Wojowników daje się przeczytać bez większych problemów. Nie jest to jednak lektura porywająca ani nawet wymagająca większego skupienia, nie ma też w niej nic, co pozostałoby w pamięci na dłużej po zakończeniu. Idealnie nijaka, nieprzeciętnie wręcz przeciętna. I - ostrzeżenie - właściwie w całości streszczona na ostatniej stronie okładki (naprawdę, przez takie praktyki zaczynam wątpić w instynkt samozachowawczy wydawców - dobrze, że zerknęłam na blurba dopiero będąc w połowie powieści). Rzecz może i nieco lepsza od Utraconej magii Miller czy Pellinoru Croggon , ale to naprawdę nie jest komplement.

d3dyvhj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3dyvhj