Pożegnanie bohaterki
Wspomniana wcześniej Lila Litwiak, która jako pierwsza z kobiecego pułku uciekała na sobotnie tańce do garnizonowej auli, zginęła 1 sierpnia 1943 roku. Niespełna 22-latka miała wówczas na koncie kilkanaście zestrzeleń (różne źródła podają 8-11 zestrzeleń indywidualnych i 3-4 zespołowe) i cieszyła się sławą i uznaniem wśród radzieckich lotników. Swój samolot oznaczyła inicjałami "LL" (wydrapała je nożem na górnej części steru), a na desce rozdzielczej widniało słowo "MAMA". Towarzysze broni pamiętają, że Litwiak była niewysoka, dlatego "w kabinie samolotu pedały skierowane były do tyłu aż do oporu."
W ostatnim liście do matki, podyktowanym adiutantowi eskadry, Lila pisała: "Dosłownie wszystko - i łąka, i z rzadka spotykane tu lasy przypominają mi teraz nasze miejsca pod Moskwą, gdzie się wychowałam, gdzie spędziłam niemało szczęśliwych dni. (...) Wojenne życie pochłonęło to wszystko. Trudno mi wyrwać chwilę, żeby napisać do was list i dać znać, że jestem cała i zdrowa, że najbardziej na świecie kocham swoją rodzinę i ciebie, moja droga. Płonę pragnieniem, by możliwie najszybciej przepędzić z naszej ziemi niemieckie gady, żeby znów żyć szczęśliwym, spokojnym życiem, żeby wrócić do ciebie i opowiedzieć o wszystkim, co przeżyłam, co czułam w ciągu tych dni, kiedy nie byłyśmy razem... Mamusiu, to pisał adiutant w czasie mojego dyżuru Na razie mocno całuję..."
Jakub Zagalski/ksiazki.wp.pl
W tekście wykorzystano fragmenty książki "Nocne wiedźmy na wojnie z lotnikami Hitlera" Luby Winogradowej (wyd. Czarne).