Trwa ładowanie...
recenzja
10-10-2012 22:40

Nikt tak siebie nie oskarża

Nikt tak siebie nie oskarżaŹródło: "__wlasne
d4ko7vd
d4ko7vd

Bohater z cienia Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki - biografia Kazika Ratajzera, jednego z ostatnich żyjących uczestników powstania w warszawskim getcie, to książka o świecie, w którym największą cnotą jest lojalność wobec przyjaciół. I o tym, że w atmosferze śmierci nic nie jest oczywiste.

Gdy w 1943 roku w warszawskim getcie wybuchło powstanie, Ratajzer miał 19 lat. Tłumaczy, że zdecydował się walczyć, by mieć lżejszą śmierć niż w obozie. Nie chciał dusić się w komorze gazowej, a w walce szybciej się umiera. Twierdzi, że w zwycięstwo nikt nie wierzył.Gdy wybuchało powstanie, za murami getta było jeszcze około 60 tysięcy osób - reszta z ponad 400 tysięcy zginęła z głodu, chorób lub w komorach gazowych.

Żydowska Organizacja Bojowa, najważniejsza siła powstania, liczyła około 300 osób. „Nie bez powodu nasi dowódcy nie przygotowali planu ewakuacji. Zakładali widać, że wszyscy zginiemy" – mówi Ratajzer. Gdy plan ewakuacji okazał się jednak potrzebny, jego przygotowania podjął się właśnie on. Jego szanse zwiększał tzw. dobry wygląd - jasne włosy i oczy - a także fakt, że wychowany na Czerniakowie, mówił po polsku bez akcentu. Kiedy organizował pomoc dla tych, którzy po jednym z wybuchów ocaleli pod włazem do kanałów na Prostej, prosił, by jakiś czas czekali tam całą grupą i się nie rozdzielali. Wbrew jego zaleceniom, grupa rozproszyła się w bocznych kanałach. Gdy przyjechała ciężarówka, bojowcy ŻOB zaczęli wychodzić. Wtedy okazało się, że Marek Edelman i Cywia Lubetkin wysłali kilka osób po pozostałych w bocznych kanałach ludzi i stracili z nimi kontakt. Ratajzer zdecydował, że ciężarówka ma jechać: "Wskoczyłem na samochód i kazałem
ruszać. Cywia zaczęła wołać, że na dole zostali jeszcze ludzie. Mówię: nie możemy czekać. Ona: że mnie zabije. Odparłem: nie ma problemu, masz rewolwer, ja też mam". Przejazd ciężarówki pełnej Żydów w środku dnia przez pół miasta Edelman nazywał później kolejnym cudem świata. Dotarli do zagajnika pod Łomiankami. Niemal wszyscy bojowcy ŻOB, którzy przeżyli powstanie w getcie, zawdzięczają życie Kazikowi Ratajzerowi. Decyzja o ucieczce ciężarówką z Prostej będzie jednak mu ciążyć do końca życia. Następnego dnia wrócił nad właz na Prostej i dowiedział się, że pozostawieni w kanałach próbowali wyjść na własną rękę. Doszło do strzelaniny z Niemcami, wszyscy zginęli, m.in. najlepszy przyjaciel Kazika Szlamek Szuster. "Nikt samego siebie tak nie oskarża jak ja. (...) Nigdy się nie dowiem, czy gdybyśmy poczekali, tamci by do nas dotarli" - mówi Ratajzer. Z Bohatera z cienia dowiadujemy się, jakich rozliczeń nie ma za sobą.

W książce Beresia i Burnetki jest zapach dozgonnej przyjaźni, maciejki z dzieciństwa na Czerniakowie, ale i dymu z getta, smak zdrady (bo czasem ci, którzy ocalali innych, nagle przechodzili na stronę wroga) oraz młodzieńczych uczuć, które pomagały przetrwać. Jest także wyznanie: „Ciągle pytam sam siebie, czy zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić”, które powraca co jakiś czas, podobnie jak opowieść o ukrywającej Żydów, Annie Wąchalskiej. Przejęty Ratajzer kilkakrotnie wraca do opowieści o tym, jak gestapo zabiło jej ukochanego siostrzeńca.Ze wzruszeniem mówi, że gdy chwilę po tym on, który nie miał się gdzie podziać, zapytał: „Czy ja mogę u pani zostać na noc?”, nie odmówiła, mimo że Niemcy mogli wrócić w każdej chwili.

d4ko7vd

Narracja w Bohaterze z cienia jest dynamiczna: raz jesteśmy w sercu gettowego dramatu, chwilę później w latach 90. przy stole z Kazikiem Ratajzerem i Markiem Edelmanem . O czym rozmawiają za każdym razem, gdy się widzą? Zawsze o tym samym: "jak było i co by było, gdyby…".

Eseje o kolejach losu Ratajzera przeplatają się z wywiadami nagrywanymi z nim przez Beresia i Burnetkę w Krakowie, Warszawie, ale przede wszystkim w Jerozolimie. Bo po wojnie, Ratajzer opuścił Polskę. Przyłączył się do grupy ocalałych z Zagłady Żydów nazywających się Mścicielami. W odwecie za śmierć 6 mln rodaków zamierzali zabić nazistowskich zbrodniarzy z alianckich obozów jenieckich. Ratajzer działał w oflagu pod Monachium, gdzie przetrzymywanych było 28 tysięcy esesmanów, ale plan zatrucia obozowego chleba nie powiódł się. W innym obozie udało się zatruć część pożywienia, choć nie ujawniono nigdy liczby ofiar.

Abe Kowner, jeden z Mścicieli, wyjaśnia: „Nie wyobrażaliśmy sobie, że możemy wrócić do życia, założyć rodziny, wstawać rano i iść do pracy, dopóki nie wyrównamy rachunków z Niemcami”. Ratajzer mówi: „Nikt nas do tego nie namawiał i nikt nie miał prawa nam tego zabronić. Zwłaszcza żydowscy politycy, którym za czas wojny nie byliśmy nic dłużni (…) Czuliśmy jednak, że nie możemy zachowywać się tak jak oni. Myślę, że nikt z nas nie był tak wyrachowany jak oni. Nikt nie byłby w stanie – jak oni – wziąć dziecka na ręce i trzasnąć nim o mur. Nikt, nawet ci, którzy najbardziej chcieli się mścić”.

Jesienią 1946 r. Ratajzer dociera do Izraela. Pracuje fizycznie w potwornym upale, dobrze mu to robi. Po pracy jest zmordowany, nie ma siły i czasu na myślenie, wspominanie. Przez kilka lat nocami krzyczy przez sen. Ludzie, u których mieszka, nie mają pretensji. Wiedzą, przez co przeszedł.

d4ko7vd

Dlaczego "bohater z cienia" nie zdecydował się zostać w Polsce? Bo „trudno żyć w miejscu, w którym doznało się terroru i upokorzenia, gdzie często zginęli wszyscy najbliżsi i przyjaciele, gdzie straciło się dorobek życia. I gdzie wciąż możliwe są antysemickie pogromy, a przynajmniej przejawy niechęci wobec żydowskich sąsiadów”.

W swojej najnowszej książce Bereś i Burnetko nie tylko ocalają od zapomnienia tych, których Ratajzer spotkał na swojej drodze, zamordowanych bez sensu i bez powodu, ale i uświadamiają, kiedy powinna nam się zapalać lampka, że coś nie tak z naszą wrażliwością. Idą drogą, którą szedł jeden z ich mistrzów - ks. Stanisław Musiał . W nagrodzonym Grand Pressem tekście „Czarne jest czarne”, pisał: „Po tym wszystkim, co się stało na naszej ziemi, dokonane rękami nazistów, wciąż brak społecznej świadomości, że antysemityzm ze swej natury i w każdej swej formie jest śmiercionośny, choć najczęściej nie wprost i nie od zaraz”. Kilka lat temu Józefa Hennelowa z przerażeniem cytowała napis zostawiony na murze: „Holocaust – czemu nie”. Komentowała: „Okazuje się, że można aż tak”.

Przyzwolenie na gorsze traktowanie Żydów istniało w Polsce, zanim Hitler wymordował ich kilka milionów. Pogarda w stosunku do nich ujawniała się w popularnym sformułowaniu „żydki", antysemickich hasłach narodowej demokracji, gettach ławkowych na wyższych uczelniach. Ks. Tischner opowiadał: „Zobaczyłem razu pewnego starszego Żyda. Był na spacerze za miastem. A za nim leciał tłum małych dzieci i rzucał w niego kamieniami. Polskie dzieci… Taki fakt, tak było. Potem po wojnie jeden z naszych pisarzy powiedział – bo zobaczył, jak dzieci bawią się w wojnę, bawią się w rozstrzeliwanie Żydów pod murem – powiedział o tych dzieciach: zarażeni śmiercią”. Zarażeni na tyle, że po Holocauście, w 1946 roku, pogrom kielecki jest możliwy. Podobnie jak polski rok 1968…

d4ko7vd

Kazik Ratajzer nie zapomina, że Polska była jedynym krajem w okupowanej Europie, w którym karano śmiercią całe rodziny za jakąkolwiek pomoc udzielaną Żydom. Każdy więc przejaw solidarności z nimi był w jakimś sensie heroizmem, bo kładziono na szali własne życie. 6500 polskich drzewek w Yad Vashem, upamiętniających Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, to piękne świadectwo. Ratajzer, który w 1963 roku został członkiem Rady Yad Vashem, dopilnował, aby wszyscy Polacy, którzy pomagali powstańcom z getta, mieli swoje drzewka. „Nie wiem, czy ktoś bardziej ode mnie ceni tych Polaków, którzy nam podczas wojny pomogli - mówi. - (….) Tylko że jednocześnie byli Polacy, którzy robili wszystko przeciwko nam. A nikt od nich niczego nie żądał. (...) Potrafię zrozumieć, że ktoś nie chciał się narażać, ukrywając Żyda. Ale kiedy na ulicy wskazywał Niemcom Żyda albo wydawał żydowskie dzieci, to inna sprawa. O to mam pretensje”.

Ratajzer, po przeprowadzce do Izraela, walczy w trzech prowadzonych przez ten kraj wojnach.Przejmujący jest fragment, gdy wyznaje Beresiowi i Burnetce: „Byłem powoływany na wszystkie wojny. Nie musiałem iść dopiero na wojnę Jom Kipur w 1973 roku, bo miałem prawie pięćdziesiąt lat. Ale niedługo potem na wojnę zaczęli chodzić moi dwaj synowie. A jak tu przyjeżdżałem, to myślałem, że przynajmniej moje dzieci już nie będą żyć w strachu przed śmiercią. O tym przede wszystkim marzyłem”.

Profi, bohater Pantery w piwnicy Amosa Oza , zastanawia się: "Czemu nie moglibyśmy zgromadzić się wszyscy choć raz w drugiej salce kawiarni >>Orient Palace<< (...), gawędzić przez godzinę lub dwie i wreszcie nawzajem się zrozumieć, poczynić ustępstwa, pogodzić się i sobie przebaczyć?". W książce Beresia i Burnetki także czai się to pytanie. Dziś żaden izraelski polityk nie chce na nie odpowiedzieć. Żydzi, którzy w XX wieku nie zaznali spokoju, nie mają go i w wieku XXI.

d4ko7vd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ko7vd