Zwykłe życie zwykłego człowieka
"American Splendor" byłby niezwykłym projektem nawet, gdyby nie był to komiks. Jak często jakikolwiek artysta decyduje się bowiem celowo opowiedzieć historię, w której absolutnie nic się nie dzieje? A takie właśnie są scenariusze Pekara.
Tematami kolejnych miniaturek są takie wydarzenia jak wyjście na zakupy, podczas którego autor staje za starą Żydówką (tytuł mówi wszystko: "Standing Behind Old Jewish Ladies in Supermarket Lines"); potyczki z przełożonymi; rozmowy na temat jazzu; lęki spowodowane kłopotami ze zdrowiem; przemyślenia podczas spaceru czy wieczorne rozmowy z żoną. W jednym, wyjątkowo nudnym odcinku ("President's Day"), Pekar opowiada o dniu, który spędził w pracy, podczas gdy na zewnątrz szalała burza śnieżna. Przez cały dzień absolutnie nic się nie działo: odcięty przez śnieżycę szpital praktycznie nie funkcjonował, a sam Harvey spędził 8 godzin czytając książki i tułając się po pustych korytarzach.
Skąd więc się wzięły sukces i uznanie, jakimi jest otaczany "American Splendor"? Pekar zwykł mawiać, że "można zrobić wszystko ze słowami i obrazami". Tymczasem, nim nadeszła kontrkulturowa rewolucja przełomu lat 60. i 70., artyści komiksowi robili ze "słowami i obrazami" bardzo niewiele - produkowali przewidywalne opowieści o superbohaterach lub mdławe romanse dla dorastających dziewcząt. Prace Crumba i Pekara (ale także Aline Kominsky, feministki i przyszłej żony Crumba, Spaina Rodrigueza, członka gangu motocyklowego rysującego swoje przygody, czy Jasona Greena, autora pierwszego komiksowego albumu autobiograficznego) udowadniały, że medium to naprawdę może udźwignąć każdy temat. Nawet tak nudny i odległy od superbohaterszczyzny, jak codzienne troski zwykłego obywatela.