Twardy gracz
Tuwim pisywał także recenzje - robił to dość rzadko i najczęściej dla "Wiadomości Literackich". Już sam tytuł jego stałej kolumny - "Książki najgorsze" - mówi wiele, choć na pewno nie tyle, co bezpośrednia opinia o pewnym autorze: "groźny, zacięty, fanatyczny [...], fachowy i wykwalifikowany grafoman".
Był zdania, że za złe teksty można by karać - ciężkimi robotami o chlebie (suchym) i wodzie (brudnej). Wobec twórczości przyjaciół bywał łaskawie lekceważący: kiedy pewnego razu w środku nocy zadzwonił do niego pijany Broniewski, chcąc przeczytać mu wiersz i dowiedzieć się, czy Tuwim przyzna mu przynajmniej trzecie miejsce na literackim Parnasie, wyrwany ze snu Tuwim miał odpowiedzieć: "No, może trzynaste".
Dla młodych literatów był łaskawy i wyrozumiały, dla kolegów po fachu - bezlitosny. Gdy pewien młody tłumacz poprosił go zdanie, czy dobrze radzi sobie z przekładem pewnej sztuki, Tuwim pochwalił go, po czym... zadzwonił do dyrektora teatru, w którym sztuka miała być wystawiana i zaproponował przekład. "Podpisał umowę i w miesiąc czy dwa dokonał roboty, która tamtemu zajęłaby, lekko licząc, roczek czy półtora".