Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:20

Niewolnik w mundurze Wehrmachtu

Niewolnik w mundurze WehrmachtuŹródło: Inne
d48yr75
d48yr75

Joe Heydecker, żołnierz Wehrmachtu, który po wojnie był sprawozdawcą z procesu w Norymberdze, korespondentem, księgarzem i wydawcą, pracując nad rękopisem Czasu życia i czasu śmierci Remarque'a, stwierdził, że to, co ów autor stworzył z własnej wyobraźni, można wiernie zbudować z prawdziwych przeżyć. Próba napisania wojennej powieści spaliła na panewce a efekt rychło wylądował w koszu, jednak historia Heydeckera nie mogła nie zostać opowiedziana, chociażby dlatego, że „ci, którzy jeszcze żyją, zamilkną któregoś dnia”. Zresztą są takie sprawy, o których zapomnieć nie wolno. Odchodząc od formy beletrystycznej, autor skupił się na spisaniu wspomnień, pokłosiem czego była Moja wojna, powstała na podstawie licznych listów i zapisków. Pamięć autora miała również podporę w postaci niezliczonych fotografii, które zrobił podczas żołnierskiej służby, układających się w swoisty przewodnik jego mimowolnej wędrówki po teatrze wojennym.

W latach trzydziestych ubiegłego wieku jego rodzice wyjechali z coraz bardziej brunatnych Niemiec stwierdziwszy, że to już nie jest ich kraj i nie chcą w nim żyć. Heydecker został, stając się naocznym świadkiem palenia książek przed frankfurckim ratuszem i eskalacji rugowania Żydów – od bojkotu po otwarte prześladowania. Niebawem i on opuścił Niemcy, podróżując do Lucerny, Pragi i Rzymu, aż wreszcie w 1937 roku trafił do Polski, którą zwiedził wzdłuż i wszerz. Jak sam napisał, kraj ten w sposób niemalże niesamowity wywarł przemożny wpływ na jego życie. Gdy skończyła mu się wiza pobytowa, pojechał do Wiednia, tam zaś, wraz z Anschlussem, dotarł już faszystowski nowotwór, przeto autor wiódł „bezsilną egzystencję pośród nagiego barbarzyństwa”, dopóki nie stanął przed komisją poborową, by 27 sierpnia 1939 roku zostać wcielonym do wojska. Była to dlań nie służba, a niewola, przeto Heydecker solennie obiecał sobie, że nie złoży życia w ofierze, ani dla Wielkich Niemiec, ani tym bardziej dla Najwyższego
Dowódcy. Oddelegowany na front zachodni, z kierowcy stał się - oczywiście wbrew własnej woli - saperem, po czym, jako laborant fotograficzny, znalazł się w Warszawie. Gdy zobaczył ruiny stolicy, czuł się upokorzony, winny, z roli obserwatora stał się sprawcą i bał się spotkać dawnych przyjaciół, nie będąc w stanie spojrzeć im w twarz. Jak podkreślił, Warszawa była najokrutniejszą lekcją poglądową niemieckiej nieprawości i zbrodni. Robiąc wszystko, by odciąć się od środowiska żołnierzy Wehrmachtu, Zaprzyjaźnił się z bywalcami „Gospody Włóczęgów” na pierwszym piętrze budynku w Alejach Jerozolimskich, gdzie urządzili się bezrobotni artyści. W poszukiwaniu dawnej tancerki lokalu „Paradis” udało mu się dostać, wbrew zakazowi, za bramy getta, „najczarniejszego cienia kładącego się nad krainą cieni”. Pokłosiem tej wyprawy są wspaniałe zdjęcia, których część została opublikowana w Mojej wojnie. Robią one niezapomniane wrażenie, zaś w oczach ludzi uwiecznionych na fotografiach czai się strach, wszak stał przed nimi
człowiek odziany w mundur kata. Heydecker wyraźnie podkreślił, że to, co opowiedziały mu mieszkanki getta, ostatecznie zniszczyło w nim resztki wiary w jakieś inne Niemcy, które by do takiego koszmaru nie dopuściły. Postanowił wówczas działać, dokumentując warunki panujące w getcie i tworząc w ten sposób archiwum hańby własnego narodu.

Kiedy przyszedł czas wojny z Rosją, ze wspomnień wybija się znamienne rozdarcie człowieka, pragnącego klęski zarówno czerwonych, jak i brunatnych siepaczy, którzy właśnie wzięli się za łby. Na froncie wschodnim z narastającym przerażeniem obserwował, jak kolejne miejsca stawały się w zastraszającym tempie, z morderczą, niemiecką precyzją, „judenfrei”. W książce znajdziemy niesamowitą historię Josepha Schultza, członka niemieckiego plutonu egzekucyjnego, który odrzucił broń i spokojnie stanął obok belgradzkich partyzantów, których miał rozstrzelać.

Z antynazistów, zaangażowanych idealistów, Heydecker i jego przyjaciele stali się na froncie wschodnim zaszczutymi desperatami, którzy stale musieli się kryć w obawie przed zdemaskowaniem. Kiedy autor wrócił do Niemiec, pełnił funkcję kancelaryjną. Z tamtego okresu pochodzi niesamowita scena niczym z powieści Vonneguta, kiedy to Heydecker, uzbrojony w wiaderko z piaskiem i łopatkę, stał na strychu czekając na alianckie samoloty zrzucające na Berlin bomby fosforowe. Pod koniec 1944 roku znów znalazł się w Warszawie, będącej wówczas pomnikiem z kamienia i cmentarnej ciszy. W Mojej wojnie autor zamieścił arcyciekawą relację Siegfrieda Becka, który brał udział w tłumieniu powstania warszawskiego i trafił do powstańczej niewoli, gdzie spotkał się z samym generałem Borem-Komorowskim. Niezmiernie istotny to dokument, zwłaszcza wobec niewielkiej ilości podobnych świadectw.

d48yr75

Toynbee napisał, że dezercja niezrodzona z tchórzostwa, bierze się ze szczerego poczucia służenia niegodnej sprawie. Joe Heydecker był człowiekiem, który obiecał sobie, że nie dość, iż nie będzie służyć niegodnej sprawie i nie da się za nią zabić, to jeszcze nie ma najmniejszego zamiaru za nią zabijać. Obietnicy dotrzymał, podczas całej wojny oddając zaledwie pięć strzałów do brytyjskiego samolotu zwiadowczego, którego pilot zapewne nawet nie zorientował się, że stał się właśnie celem człowieka modlącego się, by przypadkiem weń nie trafić. Heydecker pragnął jedynie opisać swoje przeżycia, emocje i losy własnego oddziałku - jego zamiarem nie było stworzenie batalistycznego konglomeratu stalowych burz, męskiej odwagi, butnych śpiewów, wszędobylskich zwłok i krzyży – żelaznych lub brzozowych, w zależności od tego, czy "właściciel" miał szczęście, czy też nie. Nie miał ochoty na odmalowywanie historii wojny, nic go nie obchodziło, która grupa armijna dokonała wielce istotnego zwrotu oraz to, czy czerwona
strzałka unicestwiła strzałkę niebieską, by w glorii i chwale zająć zielony placek na mapie. Jego opowieść gęsto przeplatana jest humanistycznymi rozważaniami, niejednokrotnie auto zastanawia się, co powoduje, że ślusarz, ogrodnik, sprzedawca czy drukarz, odziany w mundur Wehrmachtu nagle rzuca się na wszystko to, co cywilizowane i niszczy bez opamiętania wpadając w obłęd, chorą, niedorzeczną wściekłość, popęd zawładnięcia.

Moja wojna jest znakomitą, ważną książką. Kiedy inni żołnierze uciekali w swoich wspomnieniach w wojenną makabreskę, albo gorliwie szafowali stwierdzeniem „ja tylko wykonywałem rozkazy”, z historii Heydeckera wydziera ogromne poczucie winy, szczery żal i wstyd – tak potężny, że niejednokrotnie myślał o samobójstwie. Daleko mu do postawy dobry Wehrmacht - złe SS, wręcz przeciwnie, Heydecker nie widzi tu większej różnicy dobitnie podkreślając rozmiar uwikłania żołnierzy w mundurach feldgrau - od szeregowych, po najwyższe szarże - w najcięższe, najkoszmarniejsze zbrodnie. Aby zilustrować tę opinię, wspomina m.in. o generale, który kazał rozstrzelać kołymskich Żydów i oddał Gruppenfuhrerowi SS do dyspozycji 300 swoich ludzi celem „stworzenia powierzchni mieszkaniowej”. Praca ta zawiera 75 zdjęć, doskonale uzupełniających wyborną relację tego okupanta mimo woli.

d48yr75
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d48yr75

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj