Rywalizacja szpitali o krew i ciała pacjentów
"Na tle całego świata system funkcjonujący w Gorakhpur jest nie tyle anomalią, ile powtórzeniem wcześniejszych skandali związanych z handlem krwią. Obserwując konsekwencje niedoborów w jednym obszarze medycyny, nietrudno wyobrazić sobie, że podobne problemy dotykają całego systemu medycznego. Nagły spadek podaży, do jakiego doszło po przerwaniu działalności Papu Yadhava, stał się motywacją dla innych przestępców i skłonił ich do korzystania z nowych form zdobywania materiału" - podsumowuje swój wywód Carney w cytowanym rozdziale "Czerwonego rynku".
Jeden z lekarzy, z którymi rozmawiał Carney, mówi, że szpitale (nie tylko) w Indiach "rywalizują między sobą nie tylko o krew pacjentów, ale także o ich ciała. Opłacają kierowców taksówek i drobnych opryszków, którzy obserwują inne kliniki i przewożą pacjentów - często siłą - do wskazanych szpitali. Lekarz opowiada, że kiedyś udało mu się złapać jednego z agentów. Dowiedział się od niego, że konkurencyjne szpitale płacą nawet trzy tysiące rupii (siedemdziesiąt pięć dolarów) za chorego pacjenta, na którym mogą sporo zarobić. W Indiach to suma na tyle duża, że właściwie każdy przejazd taksówką obarczony jest sporym ryzykiem".