Warunki na budowie Magistrali
Dzień zaczynał się o piątej rano: apelem, śniadaniem i wymarszem z obozu po przeliczeniu więźniów i wyznaczeniu im obowiązków. Praca przy budowie trwała od ósmej do siedemnastej. Skazańcy mieli godzinę na odpoczynek i obiad. W praktyce jednak zdarzało się, że budzono ich o trzeciej w nocy lub przetrzymywano na placu budowy aż do wyrobienia dziennej normy.
Więźniowie mieszkali w drewnianych barakach. Przed siarczystym mrozem miały ich ochraniać kufajki: kurtki z szarego drelichu. W zakładanych na nogi onucach i trzewikach na gumowych podeszwach często nabawiali się odmrożeń. Palce u stóp trzeba było wtedy amputować, bez znieczulenia - ale martwe kończyny i tak nic już nie czuły.
Obozy męskie i żeńskie znajdowały się często obok siebie. W związku z tym kwitł system "ochrony" więźniarek w zamian za współżycie. Dochodziło do gwałtów, także zbiorowych. Według relacji jednej z więźniarek, do obozowego ambulatorium trafiła raz lekarka zgwałcona przez 17 osób.