Jak mówią legendy, alchemicy wynaleźli eliksir wiecznego życia zaledwie kilkaset lat temu. A więc ci, którzy go zażywają, nie zdążyli się jeszcze nieśmiertelnością znudzić. Bo i cóż znaczy marne pięćset czy siedemset lat żywota – wciąż jeszcze przed nimi tyle ksiąg do przeczytania, tyle nowych miejsc, tyle odkryć… Niemal każda nacja ma swoich nieśmiertelnych – Francuzi hrabiego de Saint-Germain, Włosi Józefa Balsamo, Polacy Michała Sędziwoja, Żydzi – Wiecznego Tułacza. W dodatku – nie wszystkich nieśmiertelnych wymyślili autorzy fantastycznych powieści. Niektóre biografie są prawdziwe. No, przynajmniej ich pierwsze kilkadziesiąt lat. Na przykład – John Dee. Mag, okultysta, alchemik, szpieg, agent 007 Elżbiety, królowej Anglii, jedna z najbardziej tajemniczych postaci XVI wieku. Albo paryski księgarz, alchemik Nicholas Flamel i jego mądra żona Perenelle, po długim i szczęśliwym życiu pochowani w grobie, który okazał się – pusty. Ta trójka w książce Michaela Scotta stanie przeciw sobie we współczesnym San
Francisco, nieśmiertelni przeciw nieśmiertelnemu, a ich sojusznikami będą dzieci Starszej Rasy, boginie z pradawnych mitów i zmiennokształtni.
Wielkim atutem książki Scotta jest budowanie fantastycznego świata z mitologii i legend wielu kultur nie z czystej fantazji. Swoisty powrót do źródeł, jak w Amerykańskich bogach i Chłopakach Anansiego Gaimana. Niektóre boginie, trójjedyna Hekate i kociogłowa Bastet, trwają we własnych Krainach Cieni (w których wyczerpują się akumulatory, a komórki nie mają zasięgu). Inne, jak wiedźma z Endor i wojowniczka Scatchach zmieniają się wraz ze zmieniającym się światem. Wykreowane przez Scotta uniwersum na granicy współczesnej Ameryki i dawnych mitów jest tak bogate i wieloznaczne, ze gotowa jestem wybaczyć prostą intrygę (mamy coś, co oni chcieliby dostać – uciekamy – gonią nas) i dość jednowymiarowe postaci bliźniąt, Sophie i Josha Newmanów. Tym bardziej gotowa jestem wybaczyć, bo przeczuwam, że z pozoru zwyczajne, piętnastoletnie, amerykańskie bliźnięta noszą w sobie potencjał, który zapewne ujawni się w kolejnym tomie (tomach?). Przecież Sophie i Josh w tym magicznym oku cyklonu nie znaleźli się
przypadkiem. Dla alchemika para bliźniąt o złotej i srebrnej aurze, dzieci Słońca i Księżyca, to cenniejszy skarb, niż kartki wyrwane z księgi maga Abrahama. A nawet cała księga.
Alchemik jest świetną książką dla młodszych nastolatków (ekscytującą i troszkę straszną, ale bez okrucieństw), a starsi mogą się delektować barokową wyobraźnią i literackimi smaczkami. Na deser – bardzo zachęcający fragment drugiego tomu, pośród tajemnic i zabytków Paryża.