Handel ludzkim ciałem
Kolejny z bohaterów, Żenia, mieszkaniec Ługańska, za namową rodziców poszedł do szkoły milicyjnej. Na wschodzie Ukrainy rosła wrogość wobec jej zachodniej części - podsycana przez prorosyjski obóz Janukowycza. Tymczasem Żenia na studiach uczył się, jak podrzucać narkotyki i bić bez zostawiania śladów. Wkrótce jednak milicja go znudziła, a ojciec załatwił mu nową pracę: w kostnicy.
Do tego niewielkiego prosektorium trafiały zwłoki niewymagające sekcji - na których, jak przekonał się Żenia, można było dodatkowo zarobić. Domy pogrzebowe płaciły prowizje za polecanie ich firmy rodzinom zmarłych osób. Poza tym, niektóre części ciała nieboszczyków w kostnicy przygotowywano do eksportu na Zachód. Płaty skóry, worki osierdziowe, chrząstki żebrowe, stawy i ścięgna, a nawet przysadki mózgowe - w nienaruszonym stanie docierały do klinik chirurgii plastycznej, stając się implantami dla żyjących przeciętnie dłużej od Ukraińców Europejczyków. Proceder ten, przerwany dopiero w 2013 roku, nazwano "czarną transplantologią" lub "biologicznym kolonializmem".