Nie rozmawiamy, tłumaczymy sobie, że "jakoś to będzie”. Dlaczego zdradzamy?
Coś, czego się "nie przegada” z najbliższymi, prędzej czy później może doprowadzić do tragedii. Związki czy małżeństwa potrafią rozpadać się z różnych powodów, ale gdzieś u ich podstaw leży coś, czego nie chcieliśmy powiedzieć na głos.
Coś nam nie odpowiadało, ale tłumaczyliśmy sobie, że "jakoś to będzie” – mówi Bartosz Szczygielski, autor świetnie przyjętego thrillera psychologicznego "Krok Trzeci”. To opowieść o życiu po zdradzie. Historia kobiety, której idealne życie zaczyna sypać się jak domek z kart. Ale też przestroga przed chorobliwą zazdrością, która może prowadzić na skraj obłędu. Już w księgarniach.
Twoja bohaterka – Magda zdaje się żyć w złotej klatce, większość obowiązków wypełnia za nią mąż. Nie zdaje sobie sprawy z tego na ile jest od niego zależna, dopóki pewne wstrząsające wydarzenia nie uświadomią jej, że w zasadzie oddała swoje życie w jego ręce. Myślisz, że w dzisiejszych czasach ten problem zależności jest jeszcze obecny?
Uzależnienie od kogokolwiek jest czymś, co nie powinno mieć miejsca w normalnych warunkach. Nie uważam, żeby dzisiaj kobiety częściej od mężczyzn były uzależnione od swoich partnerów. O mężczyznach w podobnej sytuacji mówi się po prostu rzadziej. I mimo wszystkich zmian, które zachodzą mam poczucie, że w skonstruowanym przez nas świecie mężczyzna nadal nie może np. cierpieć po zdradzie. On ma być silny, bez względu na warunki. Może się upić, żeby odreagować, pobić z kimś i tak dalej. Zależało mi na tym aby w "Kroku Trzecim” pokazać jak bardzo przyzwyczailiśmy się do określonych wzorców. Może się okazać, że wyciąganie zbyt pochopnych wniosków obróci się przeciwko czytelnikowi.
Magda nieustannie porównuje się do innych kobiet, czuje się nieatrakcyjna, wini siebie za zachowanie swojego męża. Że może gdyby była szczuplejsza, gdyby nosiła bardziej seksowną bieliznę, on by jej nie zdradził. W zasadzie jej myśli skupione są głównie na tym jak wyglądają kobiety wokół niej. Mężczyźni też się tak porównują?
Porównywanie leży w naszej naturze i już od samego dzieciństwa jest nam wpajane. Należy być najlepszym, w szkole, na studiach, w pracy. Wygrywasz lub giniesz w morzu szarości. Przecież zawsze możemy zrobić coś więcej, bardziej się postarać i być lepszym. A potem uderza nas rzeczywistość i czujemy się jeszcze gorzej, a poczucie winy rośnie.
Myślisz, że presja wyglądu dotyka w większej mierze kobiet?
Zmiany w naszych ciałach są czymś naturalnym, ale kobiety wchodzące teraz w wiek średni muszą odczuwać to znacznie boleśniej, niż te, które przechodziły przez to samo pięćdziesiąt lat temu. Wtedy nikt nie miał Instagrama i nie patrzył na swoje rówieśniczki w idealnej formie. Żyjemy w świecie, gdzie poddawani jesteśmy nieustającej krytyce, w dużej mierze przez nas samych. Obserwujemy gwiazdy, które nigdy nie są zmęczone i zawsze wyglądają pięknie, a my tymczasem jesteśmy do bólu normalni.
W życiu Magdy pojawia się Nina – pewna siebie, wyluzowana, świadoma swojej atrakcyjności – jej całkowite przeciwieństwo. Nina ma być ucieleśnieniem męskich fantazji?
Kobietę idealną stworzyło dla nas Hollywood i w zależności od tego, kto jest akurat najpopularniejszy, gusta mężczyzn się do tego niejako dostosowują. Ideały piękna kreowane są na zapleczach magazynów modowych czy właśnie w wytwórniach filmowych. Niby wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma ludzi idealnych, ale jednak nadal ich idealizujemy. Stawiamy sobie za wzór kogoś, kto tak naprawdę nie istnieje, jest tylko rodzajem projekcji. Tych wzorców nie da się doścignąć. W ten sposób zawsze będziemy czuć się gorsi.
Zazdrość Twojej bohaterki zdaje się być jednak chorobliwa. Magda zaczyna tracić na wiarygodności, czytelnik zastanawia się czy to, co opisuje ma w ogóle miejsce w rzeczywistości. Taka pozornie nieszkodliwa emocja może doprowadzić do błędu?
"Krok trzeci” jest przede wszystkim opowieścią o obsesji. Każda ze stron występujących w książce ma coś, co ją pochłania od środka, a co w pewnym momencie nie pozwala już normalnie myśleć i działać.
Magda cierpi też na zaniki pamięci. To dość dużo jak na kobietę, która dodatkowo sama jest terapeutą.
To dość częsty mechanizm, żeby nie dopuszczać do siebie niektórych rzeczy czy zdarzeń. Odcinamy się od nich, a to może prowadzić do sporych problemów. Coś, czego się "nie przegada” z najbliższymi, prędzej czy później może doprowadzić do tragedii. Związki czy małżeństwa potrafią rozpadać się z różnych powodów, ale gdzieś u ich podstaw leży coś, czego nie chcieliśmy powiedzieć na głos. Coś nam nie odpowiadało, ale tłumaczyliśmy sobie, że "jakoś to będzie”. Tylko że to nie działa, ale do tego trzeba też dojrzeć, a nie każdemu się to niestety udaje.
Wszystkim nam przydałaby się terapia?
Nie jest tak, że każdy potrzebuje terapii, ale dobrze prowadzona nikomu nie zaszkodzi. Odnoszę wrażenie, że dalej żyjemy w przeświadczeniu, że terapia to coś złego. Kojarzy się z kozetką i szpitalem psychiatrycznym. To się zmienia, przede wszystkim w wielkich miastach, gdzie mamy dużą anonimowość. W małych, gdzie wszyscy się znają, jest o wiele trudniej.
Odnoszę wrażenie, że pisarze często ostatnio decydują się na obsadzanie silnych kobiet w roli głównych bohaterek.
Nie wiem, czy to trend w literaturze czy raczej to, że w końcu zauważono potencjał drzemiący w kobiecych postaciach. Od dawna mogliśmy oglądać je w kinie i widocznie przyszła pora na to, żeby i w powieściach mocniej zaznaczyły swoją obecność. Zawsze dobrze szło mi pisanie kobiecych postaci, a już w szczególności takich, które muszą w pewnym momencie swojego życia zawalczyć "o swoje”.
Jestem pewien, że wiele czytelniczek, ale także czytelników, będzie utożsamiało się z główną bohaterką, co więcej, nawet jej przyklaśnie. Zależało mi na tym, by pokazać transformację z kogoś, kto swoją drogę zaczynał od absolutnego poddaństwa w nowoczesnym, XXI-wiecznym stylu, do kogoś, kto nie boi się manifestować, kim jest.
A nie zaczynamy przypadkiem marginalizować mężczyzn? Jeśli ci pojawiają się w "Kroku Trzecim” to przedstawiają proste odruchy, tak jak chociażby Grzegorz, dla którego podjęcie rozmowy przez kobietę jest już zachętą do seksu.
Mężczyźni w powieści oglądani są oczami głównej bohaterki, więc tutaj to akurat podyktowane było samą fabułą. Mężczyźni mogą zachowywać się prostacko, ale w tym samym czasie niektóre z bohaterek wykorzystują swoją seksualność do osiągnięcia korzyści. Nie oszczędzałem nikogo, dostało się każdej ze stron, a to, jak odczyta to czytelnik, zależy trochę od tego, co będzie chciał zobaczyć.
Zakończenie przyniesie czytelnikowi ulgę, oczyszczenie? Magdzie uda się zemścić?
Pytanie czy Magda w ogóle jest tutaj ofiarą.
Na koniec mała dygresja. Twoja powieść przypomina mi kino Quentina Tarantino. Zarówno jeśli chodzi o pojawiający się w niej motyw zemsty, jak i poprzez duży ładunek przemocy. Skąd w nas to zamiłowanie do obcowania z czymś nieprzyjemnym, złym?
Literatura gatunkowa, oprócz tego, że może coś przekazywać, ma także wywoływać emocje, a przemoc jest jednym z narzędzi, które do tego służą. Przemoc jest pewnego rodzaju bodźcem, ale musi być on odpowiednio podany. Czytelnik bombardowany krwią zwyczajnie zacznie traktować ją jako coś normalnego, a tu nie o to chodzi. To powinna być konsekwencja pewnych działań bohaterów.
W przypadku "Kroku trzeciego” najważniejsza była dla mnie warstwa psychologiczna. Zawsze uważałem, że kryminał czy thriller to tylko gatunkowa rama, która ma za zadanie ustawić książkę na konkretnej półce. Powieść powinna mówić o czymś więcej, czymś co porusza czytelnika i to jeden z takich właśnie elementów.
Bartosz Szczygielski – uznany przez czytelników za "mistrza w budowaniu napięcia”, laureat Na-grody Specjalnej im. Janiny Paradowskiej na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu oraz dwukrotny laureat konkursu na opowiadanie w ramach MFK. Jego debiutancka powieść "Aorta”, I część trylogii noir, była nominowana do Nagrody Wielkiego Kalibru. W serii ukazały się również "Krew” i "Serce” cieszące się wyjątkowym uznaniem miłośników kryminałów i krytyków.