Porównywanie się do innych kobiet może zniszczyć najlepszy związek
Kobiety, które po wielu latach związku czują się zaniedbane przez swoich partnerów często zaczynają obsesyjnie porównywać się do swoich koleżanek – młodszych, w ich poczuciu bardziej atrakcyjnych. Nieustanne umniejszanie swojej wartości może przerodzić się w chorobliwą zazdrość, a ta – jak pokazuje Bartosz Szczygielski we wstrząsającym thrillerze psychologicznym "Krok Trzeci" – niszczy nawet najbardziej udane związki.
Kiedy jego bohaterka znajduje w mieszkaniu cudzą bieliznę – zamiast obwiniać o to męża, całą nienawiść kieruje do siebie. Czuje, że zawiodła swojego męża, zajęła się pracą, popchnęła go w ramiona innej kobiety. Brzmi jak typowa historia zdradzonej żony? No to uważajcie.
Magda cierpi na zaniki pamięci. Któregoś dnia obudzi się naga na łazienkowej podłodze, a z jej mieszkania znikną ślady obecności męża. Tylko czy na pewno to ona jest ofiarą? Jeden z najzdolniejszych obecnie polskich pisarzy kryminałów stworzył fascynujący portret kobiety balansującej na granicy obłędu. Szczygielski nie bez powodu nazywany jest "mistrzem w budowaniu napięcia", a jego najnowsza powieść zasłużenie zbiera same świetne recenzje.
"Krok Trzeci" już w księgarniach, a my prezentujemy fragment książki:
Lubiła kochankę męża.
Kobieta miała znakomity gust. Wprawdzie ona sama nie odważyłaby się założyć takiej bielizny, ale doceniała kunszt, z jakim ją wykonano. Miły w dotyku materiał, niewidoczne szwy i pasek, który zaprojektowano, by łagodnie wchodził pomiędzy pośladki. Martwiły ją tylko metalowe sprzączki. Musiały wbijać się w ciało przy gwałtowniejszych ruchach. Nie dziwne, że stringi wylądowały pod łóżkiem, bo noszenie ich musiało być udręką. Rzadko znajdowała w domu kobiecą bieliznę, ale i tak działo się to częściej, niż ona sama kupowała nową. Dziewczyna musiała nie liczyć się z pieniędzmi. Ewentualnie ktoś ją sponsorował albo lubiła chodzić bez majtek, co pasowałoby do tego, jak chciała ją sobie wyobrażać.
Miała chude nogi.
Znacznie chudsze niż jej, na których swoją obecność wyraźnie zaznaczył już cellulit. Miała wrażenie, że przy każdym ruchu te małe, denerwujące grudki tłuszczu ocierają się o siebie, i że z każdym dniem stają się coraz wyraźniejsze. Partner twierdził, że nic niepokojącego nie zauważył, ale on już od dawna nic nie widział. Nic, co było z nią związane.
Usiadła na skraju wanny. Wpatrywała się w otwarte drzwi pralki i nie wiedziała, co powinna zrobić. Miała tyle możliwości, ale każda z nich wydawała się nieadekwatna do tego, co już się wydarzyło. Mogła wyrzucić stringi do śmieci lub zostawić je na pościeli. Mogła wsadzić bieliznę do lodówki, tuż obok ulubionego deseru jej męża. Czekoladowego puddingu, którym zajadał się wieczorami, siedząc na kanapie. Mimo tylu możliwości dalej siedziała przed pralką i gapiła się w pustkę, ściskając w dłoniach bieliznę obcej kobiety.
Nie potrafiła jej nienawidzić. Powinna, bo to przecież „ta druga”, która zabiera jej męża. Wiedziała, że to nieprawda. Jedyną osobą, którą mogła nienawidzić, była ona sama. To ona oddała swojego mężczyznę komuś innemu, kiedy zajmowała się rzeczami bez żadnego znaczenia.
Pracą.
Karierą.
Domem.
Wszystkim tym, co w środku nocy, kiedy łóżko robiło się przeraźliwie zimne, nie miało najmniejszego znaczenia. Nawet najlepiej wyczyszczone kafelki w łazience i najszczersza pochwała od klienta nie były warte tego, by budzić się w pustej pościeli. Zbyt późno to zrozumiała, a ktoś inny wiedział o tym doskonale i na dodatek potrafił się dobrze zachowywać.
Mieszkanie wyglądało na świeżo uprzątnięte. Nawet łóżko było zasłane tak, jak sama lubiła. Z poduszkami ułożonymi na wierzchu pod względem wielkości i według kolorów. Najciemniejsze – na tyle, a te jasne z nadrukami – na samym przodzie. Od razu robiło jej się cieplej na sercu, kiedy widziała, że ktoś oprócz niej się stara. Zgubione stringi mogła zrozumieć. Każdemu zdarzają się błędy.
Podniosła się z wanny i wrzuciła bieliznę do pralki. Otworzyła szufladę na proszek i wlała tam odrobinę płynu. Po chwili namysłu dodała także ten do zmiękczania tkanin. Zamknęła drzwiczki, ustawiła temperaturę i wcisnęła START.
Wchodząc do salonu przy akompaniamencie wirującego bębna, nie mogła pozbyć się wrażenia, że o czymś zapomniała. Podeszła do łóżka i dokładnie sprawdziła pościel w poszukiwaniu innych części garderoby, ale nic nie znalazła. Zajrzała nawet do poszewek, bo czasem może zaplątać się w nich jakiś niesforny kolczyk. Wszystko wydawało się idealnie wysprzątane. Rozejrzała się raz jeszcze po sypialni, ale wyglądała lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet pachniało inaczej. Widocznie kobieta zmieniła perfumy. Podobała jej się ta kwiatowa woń, która osiadała na meblach i zasłonach.
Tak, lubiła kochankę męża.
Nie miała jednak pojęcia, co stało się z jej ciałem.