Z pewnością nie posunęłabym się do potwierdzenia krzykliwego hasła reklamującego powieść, że krzyki przerażenia nastoletnich czytelników w trakcie lektury będą dość głośne, by obudzić umarłych. Ja nie krzyczałam, ale może dlatego, że nie jestem nastolatką. Pomijając fakt, że treść takiego sloganu reklamowego jest co najmniej niesmaczna i są tysiące innych sposobów, by lepiej zarekomendować lekturę.
Nie przeszkodziło mi to jednak w odbiorze powieści, który jest mimo wszystko pozytywny, choć w zasadzie jest to pozycja mało oryginalna, biorąc pod uwagę, że ostatnio wszyscy autorzy powieści dla młodszej rzeszy czytelników włączają w tworzone przez siebie historie wątki nadprzyrodzone.
Chloe Sanders, bohaterka Wezwania, to przeciętna nastolatka. Przynajmniej z pozoru. Jest fanką sztuki filmowej, nie ma zbyt wielu przyjaciół, a jej ojciec jest w ciągłych rozjazdach. Jedno zdarzenie pokaże, że dziewczyna wcale nie jest taka bezbarwna i zwykła, za jaką się uważała. Odkrywa bowiem, że potrafi widzieć zmarłych i się z nimi kontaktować. Niestety, dla otoczenia dziewczyny sprawa jest oczywista – to muszą być początki psychicznych problemów i nastolatka zostaje umieszczona w ośrodku dla młodzieży, która miewa podobne problemy. Chloe nie wie, czy rzeczywiście jest chora (co potwierdza jednoznaczna diagnoza lekarska), czy też być może faktycznie dysponuje nadprzyrodzonymi mocami. Tym bardziej, że takich zagubionych jak ona osób jest w ośrodku więcej, a od momentu jej przybycia zaczynają się w nim dziać dziwne i niepokojące rzeczy, dodatkowo burzące jej spokój.
Autorka włączając do powieści paranormalne wątki, uczyniła to w sposób bezpretensjonalny i naturalny, nie zaburzając toku powieści. Atmosfera nieokreślonej grozy udziela się z pewnością czytającemu, lecz nie będzie mu dane poznać zakończenia tej historii, gdyż autorka zaplanowała jej kontynuację.