Chlebem i solą
Wołyń, kraina geograficzna w dorzeczu Morza Czarnego, miała wziąć swoją nazwę od zamku jednego z plemion zamieszkujących te obszary. Kolejne burze dziejowe przynosiły tym terenom cierpienia i tragedie. Wskutek ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow do wołyńskich wsi wkroczyły wojska radzieckie, witane kwiatami przez rozentuzjazmowanych Żydów i Ukraińców. Rosjanie przymykali oko na akty barbarzyństwa, jakich ci ostatni zaczęli dokonywać na polskich sąsiadach.
Gdy w 1941 roku na Wołyń wkroczyli Niemcy, ci sami Żydzi i Ukraińcy zerwali nowe kwiaty, znów ozdobili bramy i z nie mniejszym jak poprzednio entuzjazmem witali nowego pana. W jednej z relacji zebranych przez Marka Koprowskiego w pierwszym tomie znakomitego zbioru "Wołyń. Wspomnienia ocalałych" przeczytać możemy, że widząc takie przyjęcie Niemcy tak zbaranieli, że na wszelki wypadek rozpędzili kolbami komitet powitalny.