Recenzja tak krótkiej bo zawierającej niewiele ponad trzydzieści stron, powinna być równie krótka. Gdybym miała zdecydować się na jedno tylko określenie mające scharakteryzować tę pozycję, z całą pewnością byłoby to słowo „Urocza”. Nie ma się co oszukiwać, nie jest to utwór na miarę „Małego księcia”, ale stanowi bardzo przyjemnie podaną historię zawierającą prostą, ale nie banalną prawdę – to, co możemy podarować najcenniejszego drugiej osobie, to własna pomocna dłoń, dobre słowo, pamięć, uczucie i obecność. O tej pozycji nie da się pisać długo, ponieważ zaprzeczałoby to idei zaprezentowanej w niej przez autora – o rzeczach największej wagi mówić wprawdzie trudno, by nie popaść w banał, ale trzeba mówić jak najmniej skomplikowanym językiem, by jak najlepiej dotrzeć do czytelnika. Bohaterem książeczki jest królik Leon, który wyrusza w świat, by znaleźć idealny prezent dla swojej najlepszej przyjaciółki – króliczki Lizy. Dzięki tej podróży Leon uświadamia sobie, że to, czego szukał było cały czas przed jego
oczami. Tej prostej, ale trafiającej w sedno historii towarzyszą piękne rysunki i szata graficzna, dająca czytelnikowi poczucie, że otrzymał pozycję wyjątkową, idealną i potrafiącą wytworzyć atmosferę niezwykłości i magii, mimo iż tak naprawdę nie jest to historia specjalnie odkrywcza.