John Williams, przeł. Maciej Stroiński, "Stoner", wyd. Filtry
Nowe tłumaczenia klasycznych pozycji są bardzo potrzebne. Dzięki temu możemy nie tylko na nowo spojrzeć na dane dzieło, ale także jest okazja zbliżyć jego tłumaczenie do oryginału. Bo niestety nie zawsze udaje się przełożyć je fortunnie. W przypadku drugiego tłumaczenia "Stonera" mamy szczęście, bo Maciej Stroiński wykonał o wiele lepszą robotę niż poprzedni tłumacz Paweł Cichawa.
Ta powieść kampusowa Williamsa o historii tytułowego wykładowcy od lat ma wielu fanów (m.in. Juliana Barnesa oraz Iana McEwana) i w pełni zasłużenie, bo to dzieło o satysfakcjonującej klarowności stylu. Dalekie od szaleństw czy entropii postmodernizmu, który brylował w latach 60., czyli dekadzie wydania tej książki. W zamian mamy coś, co ma więcej wspólnego z powieścią XIX-wieczną, aniżeli XX-wieczną. Nie bez przyczyny czuć tu styl Flauberta. Warto poddać się cichej sile tej powieści.