Raul Vera Lopez - Meksyk
"Nigdy nie zaznałem prześladowań z przyczyn religijnych, dopóki nie zacząłem pełnić posługi biskupiej w 1988 roku w stanie Guerrerro" - pisze ordynariusz diecezji Saltillo. Lopez opowiedział o wiernych z gminy Sierra, w której lokalny kacyk zawłaszczył sobie sanktuarium, a po zakończeniu każdej uroczystości, w biały dzień, przylatywał awionetką, by przejąć wszystkie datki. Raul Vera Lopez postanowił coś z tym zrobić. Zwołał więc zebranie mieszkańców na terenie kościoła, by po pół godziny zauważyć, że przed dziedzińcem zgromadziło się dwudziestu uzbrojonych mężczyzn. Po chwili zaczęli strzelać w powietrze.
Ksiądz przerwał zebranie ze względów bezpieczeństwa i kazał wszystkim rozejść się do domów. Tej samej nocy Lopeza obudziły strzały z broni maszynowej - ktoś strzelał z karabinu w powietrze kilka metrów od jego łóżka. Przez kolejne lata kacyk próbował wielokrotnie wpływać na niepokornego księdza, często stosując przemoc i groźby. Bandyci żądali, by Lopez mianował na proboszcza sanktuarium "właściwą" osobę. Ordynariusz nigdy nie ustąpił i konsekwentnie stawiał bierny opór. Sytuacja zmieniła się na lepsze dopiero siedem lat później.