Artykuły popularyzujące naukę coraz rzadziej ukazują się w formie książkowej. Na ogół zaczynają i kończą swój żywot w prasie – jako jednodniowe sensacje, albo w Internecie, naszpikowane kolorowymi fotografiami, filmami, zewnętrznymi linkami, odnośnikami, sprawiając wrażenie, że są w stanie ciągłej, dynamicznej zmiany, w pościgu za wciąż nowymi odkryciami. Dlaczego zatem książka Richarda Prestona, odnosząca się do odkryć naukowych sprzed kilku, a nawet kilkunastu i więcej lat, zilustrowana paroma czarno-białymi fotografiami o wątpliwej rozdzielczości, jest książką pasjonującą? W moim przekonaniu dlatego, ze najważniejsze w niej, jak mawiał Mały Książę, jest „niewidoczne dla oczu”. Bo zapewne tak naprawdę nie jest to książka o odkryciach naukowych, ale o tym, jak nauka niepostrzeżenie dotyka tajemniczej granicy, za którą jest Niepoznawalne, jak wymaga postawienia sobie podstawowych pytań etycznych, jak proces poznania implikuje określanie granic człowieczeństwa. O to wszystko autor nie pyta wprost, nie
używa wielkich słów, opowiada zwyczajnie i bardzo prosto o spotkaniu z ludźmi nauki, czasem w tych historiach jest nawet trochę naiwności, jak w przekonaniu, że Rosjanie prowadzą badania nad bronią biologiczną w celach ofensywnych, a Amerykanie, oczywiście, chcą ratować ludzkość…
Kto liczy na przystępne omówienie zaawansowanych badań naukowych – niech jednak sięgnie do Internetu. Książka Prestona pisana jest dla nieuleczalnych romantyków, i pewnie przede wszystkim, dla pożeraczy literatury. We wstrząsających scenach z Konga podczas epidemii wirusa Ebola odnajdzie czytelnik echa „Dżumy” Camusa odczytywanej wprost, odnajdzie też podobne wybory moralne, dokonywane przez rzeczywistych ludzi. Zanurzy się w Singerowski klimat opowieści o braciach Czudnowskich, którzy swoje nowojorskie mieszkanie przekształcili w plątaninę procesorów, kabli i wentylatorów, działającą jak jeden z najwydajniejszych komputerów świata, i poszukiwali z jego pomocą kolejnych przybliżeń liczby π, jakby szukali ukrytego imienia Pana Zastępów. Przemierzać będzie umarłe lasy, z ludźmi próbującymi powstrzymać zarazę, którą zapoczątkowała miła, amerykańska gospodyni, gdy sprowadziła azjatyckie iglaki do swojego zadbanego ogródka, i może pomyśli, gdzie byłby teraz młody Dyson z „Kosmolotu i czółna”… Pozna ludzi,
którzy chcą opatentować ludzkie DNA, i tych, którzy codziennie otwierają puszkę Pandory, i tych, którzy z pomocą matematycznych wzorów dotykają legendy jednorożca… Książka Prestona pokazuje także, że to nie liczba publikacji i tytułów naukowych, nie etat w Ivy League i nagroda Nobla wyznacza granicę między Nauką przez duże N i badawczym rzemiosłem.