Współczesne media
WP.PL: Udało się Pani rozdrażnić wielką chmarę ludzi.
Monika Richardson: Myślę, że to wielka ulga móc pokazać palcem jawnogrzesznika. Bo wtedy własny grzech zaniechania zostaje w cieniu. Nie oceniam ludzi, jeżeli już, to raczej współczuję, bo w codzienności tych, którzy zbudowali sobie na własne cele nieistniejącą wersję siebie, coś kiedyś w końcu musi puścić, a wtedy bywa tragicznie.
WP.PL: Współczesne media są jak hieny. Żywią się każdą sensacją i skandalem. Zarabiają na tym pieniądze. Obecnie na tapecie jest Pani i Pani życie osobiste. Nie rodzi się w Pani bunt przeciwko temu? Nie myśli Pani o zmianie zawodu?
Monika Richardson: Ja trochę piszę o tym w książce. Jak się wkroczy między wrony, trzeba krakać tak jak one. Jestem celebrytką, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Mogę się z tego wypisać i zostać nauczycielką angielskiego, albo hiszpańskiego, zgodnie ze swoim wykształceniem, ale po prostu nie mam na to ochoty.