Mówili, że to kara od Boga. Wyszło na jaw, że kobiety krzywdził nie szatan, a 8 mężczyzn

Budziły się nagie, brudne, zakrwawione. Obolałe, oszołomione i posiniaczone. Nie miały pojęcia, co działo się w nocy. Ślady na ciele wskazywały, że ktoś je napadł, gdy spały. Jedne oskarżały swoich mężów, inne – demony i złe duchy. Menonitki z kolonii w Boliwii oskarżano o kłamstwa lub o to, że chcą zwrócić na siebie uwagę. Wstrząsająca prawda wyszła na jaw po ponad czterech latach.

Mennonitki z Boliwii w tradycyjnych strojachMennonitki z Boliwii w tradycyjnych strojach
Źródło zdjęć: © Getty Images | Bojan Brecelj
Magdalena Drozdek

Menonici: wyznanie chrześcijańskie, powstałe w 1539 r. w Holandii. Uważają, że Biblia to nieomylne Słowo Boże, które jest podstawą wszystkiego. Zbawienie możliwe jest tylko dzięki łasce Boga, posłuszeństwie wobec niego, ciężkiej pracy, robieniu dobrych uczynków i podporządkowywaniu się zasadom religii. Menonitów można spotkać w wielu częściach świata – np. w Kanadzie, w Meksyku, w Paragwaju czy Boliwii. W tym ostatnim państwie, w kolonii Manitoba, przez cztery lata dochodziło do gwałtów na kobietach.

"Napaści te przypisywano działaniu duchów i demonów. Niektórzy członkowie wspólnoty uważali, że to Bóg albo szatan zsyła na te kobiety cierpienie jako karę za popełnione grzechy. Ludzie oskarżali je o to, że kłamią, by zwrócić na siebie uwagę albo zatuszować cudzołóstwo, a jeszcze inni wierzyli, że wszystko to wytwór wybujałej wyobraźni" – pisze Miriam Toews w książce "Głosy kobiet", która po latach od światowej premiery trafiła do Polski.

"Ostatecznie wyszło na jaw, że ośmiu mężczyzn z kolonii pozbawiało swoje ofiary przytomności, podając im przeznaczony dla zwierząt środek znieczulający, a następnie je gwałciło" – zaznacza autorka, która sama uciekła z kolonii menonitów.

Pokrzyk rozpylony w środku nocy

Od 2005 r. niemal każda dziewczyna i kobieta z Manitoby została zgwałcona. Do ataków dochodziło w nocy. Nie szatan, nie zły duch, ani żadna inna nadprzyrodzona siła za tym nie stała, a mężczyźni z tej samej kolonii, którzy dobrze znali swoje ofiary. Przychodzili nocą. Czekali, aż domownicy zasną. Wtedy przez np. okienny lufcik, rozpylali w całym domu środek znieczulający wytwarzany z pokrzyku, na co dzień podawany zwierzętom w gospodarstwie. Wchodzili do domów i nikt nie był w stanie ich powstrzymać. Mogli robić co im się żywnie podobało. Gwałcili staruszki, kobiety, dziewczynki, także dzieci.

Można tylko wyobrażać sobie, jak zdezorientowane, oszołomione i przerażone musiały czuć się kobiety, które budziły się i wiedziały, że stało się z nimi coś złego. W kolonii seks był tematem tabu. O gwałtach tym bardziej się nie dyskutowało. Każdą aktywność seksualną przed małżeństwem uznawano za grzech, a nawet powód do wyrzucenia ze społeczności. Kobiety z boliwijskiej kolonii były niepiśmienne, nie mówiły nawet po hiszpańsku, a jedynie w Plattdeutch, czyli w języku dolnoniemieckim. Nie znały świata poza kolonią. Nie respektowano ich praw. Ba, w kolonii nie funkcjonowała w tamtym czasie żadna policja czy inny organ, który mógłby zająć się sprawą.

Ale w końcu i mężczyźni z kolonii zaczęli dostrzegać problem. Jak odkryto, że za nocnymi napaściami nie stoi szatan, a członkowie społeczności? W 2009 r., czyli cztery lata od pierwszych napaści, o którym plotkowano w kolonii, starszyzna zaczęła być podejrzliwa wobec jednego z mężczyzn, który wstawał wyjątkowo późno do pracy. Menonici są oddani pracy i budzą się o świcie, więc ten zwrócił na siebie uwagę. Starszyzna zaczęła go śledzić. Przyłapali go, gdy próbował włamać się do czyjegoś domu. Wskazał siedmiu innych mężczyzn w wieku od 19 do 43 lat, którzy robili to samo. Przyznali się, że gwałcili kobiety od 2005 r.

Zamknięto ich na kilka dni w magazynie, by starszyzna miała czas, by podjąć co do nich decyzje. Jeden z planów zakładał pozostawienie ich w zamknięciu na 15 lat, ale ostatecznie rada kolonii oddała ich w ręce policji. W pierwszych zeznaniach (później się z tego wycofali) opisywali, że czasem w pojedynkę, czasem w grupach, ukrywali się za oknami łazienek, rozpylali substancję, odurzając wszystkich domowników, a potem wślizgiwali się do środka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przyjaciółka księcia Andrzeja za kratami. Handlowała nastolatkami

Przecież były nieprzytomne

Proces ruszył dopiero dwa lata później i do łatwych nie należał. Menonitki nie chciały mówić o nocnych napaściach nawet między sobą. Część kobiet ogarniał strach przed potępieniem, przed wyrzuceniem ze społeczności, strach przed własnymi mężami i krewnymi. Część – po prostu nie rozumiała co się dzieje. Ale w końcu grupa kobiet zebrała w sobie odwagę i zaczęła mówić, czego doświadczyły. Z zeznań kobiet wynika, że wiele z nich nie miało świadomości, co się działo w nimi w nocy, ale pojawiły się wyznania tych, które budziły się w trakcie gwałtów. Były sparaliżowane pokrzykiem. Nie były w stanie się ruszyć, zareagować. Jedne rozpoznawały od razu swoich oprawców.

Dziennikarze "Time", BBC i magazynu "Vice" dotarli do ofiar gwałtów. Jean Friedman-Rudovsky z "Vice" opisuje m.in. historię Heleny, którą gwałciciele napadli kilka razy w ciągu tych czterech lat. Cierpiała na różne medyczne komplikacje. – Bolało mnie tak, że myślałam, że umrę – zwierzała się. 15-letnia Inés mówiła zaś: "Kilka razy obudziłam się prawie naga. Przez kilka dni czułam duży ból". Według śledczych została zgwałcona trzy razy.

W trakcie procesu na jaw wyszły historie osób starszych, z niepełnosprawnością, dojrzałych kobiet, matek, singielek, dzieci. Zaraz po tym, jak sprawa trafiła na policję, różne organizacje chciały zapewnić pokrzywdzonym pomoc profesjonalnych terapeutów. Wiele z kobiet chciało skorzystać, ale biskup kolonii – Johan Neurdof – najważniejszy autorytet dla społeczności stwierdził: "Dlaczego mają rozmawiać z terapeutami, skoro były nieprzytomne, gdy to się działo?".

W sierpniu 2011 r. boliwijski wymiar sprawiedliwości uznał ich za winnych i zasądził długie wyroki więzienia. Oficjalnie wskazano, że mężczyźni zgwałcili 130 kobiet z kolonii. Nieoficjalnie mówi się, że skrzywdzonych mogło być ponad 200. Punktuje się też, że ofiarami nie były jedynie kobiety, ale też mężczyźni i chłopcy.

Czas przeszły? W 2013 r., kiedy skazani odsiadywali karę, pojawiły się sygnały, że w kolonii nadal dochodzi do podobnych napaści i innych nadużyć seksualnych.

"Głosy kobiety"

Książka Miriam Toews nie jest reportażem o tej wstrząsającej sprawie. To fikcja. Zapis tytułowych głosów ośmiu kobiet, które przez okrągłe dwa dni spotykają się na strychu jednego z domów kolonii i debatują nad tym, co mają zrobić. Czas im ucieka, bo mężczyźni mają zaraz opuścić tymczasowy areszt. Kobiety muszą zdecydować. Zostają i przebaczają? Uciekają i zaczynają nowe życie? Może powinny zostać i walczyć, by mężczyzn skazano?

Każda opcja wydaje się im zła. Jeśli zostawią tę sprawę, gwałty na nich i ich dzieciach nie ustaną. Jeśli uciekną, będą musiały radzić sobie w kompletnie nieznanym świecie. Jeśli zostaną i będą walczyć, będą musiały stanąć naprzeciwko starszyźnie kolonii.

Toews, która sama wychowała się w kolonii menonitów, choć w Kanadzie, serwuje wstrząsającą historię, o której trudno zapomnieć. Choć to fikcja, to wiele relacji i sytuacji pokrywa się z tym, co przekazywali dziennikarze w sprawie gwałtów w Manitobie. Autorka pisze o dziewczynce, która została zaatakowana trzy razy i potrzebowała pomocy lekarza, ale lider kolonii nie zgodził się na to, bo lekarz mógłby zacząć plotkować i "cały incydent zostałby wyolbrzymiony". I o innej, która najpierw usłyszała, że gwałt to kara od Boga, a potem, że wymyśliła sobie ten atak. Najpierw pokaleczyła swoje ciało, a potem odebrała sobie życie.

Dwa lata temu wspominana wcześniej Jean Friedman-Rudovsky z "Vice" opublikowała tekst z wypowiedziami dzisiejszych mieszkańców kolonii Menitoba i ci wskazują, że nocne napaści wciąż się zdarzają. Nie ma policji, a podejrzanych o gwałt sądzi się wtedy, gdy oskarżony sam będzie chciał wyznać swoje grzechy. W domach można co najwyżej zainstalować lepsze zamki i wstawić stalowe drzwi.

Sprawa może wrócić. W czerwcu 2021 r. ogłoszono, że przygotowywana jest filmowa adaptacja książki Miriam Toews. W obsadzie znaleźli się Frances McDormand, Rooney Mara, Clarie Foy i Ben Wishaw. Za kamerą stanie Sarah Polley, reżyserka "Historii rodzinnych" i aktorka m.in. "Mr. Nobody" i "Istoty".

"Głosy kobiet" ukazały się w Polsce nakładem wydawnictwa Czarne 24 sierpnia 2022 r. Przekład: Kaja Gucio.

"Głosy kobiet"
"Głosy kobiet" © materiały prasowe
Źródło artykułu: WP Książki
Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]