Monstra, dziwy, freaki i spółka. Felieton Jacka Dehnela
To, co w książce Wieczorkiewicz najciekawsze, to proteuszowa natura naszego stosunku do Innych: monstrum nie ma swojego stałego miejsca w świecie, kwestionuje wszelkie zasady i przyporządkowania, może być zatem wszystkim: złym omenem, dobrym omenem, obiektem adoracji i awersji, przypadkiem medycznym i cyrkową osobliwością. I nie chodzi tylko o przemiany widzenia rozciągnięte w czasie, nawet w jednym okresie granice między tymi etykietkami są płynne: mikrocefalicy z cyrku Barnuma, przedstawiani jako „ostatni Aztekowie" są równocześnie badani przez lekarzy; bohaterowie programów telewizyjnych są traktowani jak „biedni pacjenci", ale równocześnie pokazywani tak, jak ich poprzednicy z XIX-wiecznych cyrków – zresztą, rozdziały dotyczące współczesności są o tyle ciekawe, że pokazują jak mało zmieniło się w naszym postrzeganiu monstrów przez ostatnie sto lat.