Mocne uderzenie w polityków. Brutalna satyra, o której będzie głośno
Domowy tyran, samozwańczy "prezes" rządzi "niezawisłym trybunałem", siedząc na klozecie. Najnowsza premiera w teatrze Krystyny Jandy to złośliwa polityczna satyra na współczesną Polskę.
Nie zdążył jeszcze opaść kurz po sobotniej premierze "Śmierci Jana Pawła II" w poznańskim Teatrze Polskim, a na innej scenie zaprezentowany został kolejny spektakl, który może wzbudzić dużo emocji i kontrowersji. W warszawskim Teatrze Polonia, założonym i prowadzonym przez Krystynę Jandę, w niedzielę 6 lutego, miała prapremierę sztuka "Pan Hoho", ucieleśnienie snów i marzeń wszystkich, którzy potrzebują dzieł atakujących i wyśmiewających rządzącą w Polsce partię.
Kiedy kompleksy zmieniają się w terror
W pierwszej chwili nic nie wskazuje na to, że to ostra satyra anty-PiS-owska. Przedstawienie, wyreżyserowane przez Krzysztofa Dracza, który gra w nim także główną rolę, oparte na tekście Witolda Dulęby, zaczyna się jak współczesna historia obyczajowa.
Zobacz: Jacek Poniedziałek o Krystynie Jandzie. "Jak można ją tak opluwać?"
W dużym mieszkaniu żyje wspólnie kilka osób, wynajmujących pokoje: safandułowaty, zakompleksiony protokolant z Trybunału (Dracz), wypalony i lekko cyniczny dziennikarz (Krzysztof Stelmaszyk), młoda, atrakcyjna studentka psychologii (Pola Błasik). Nad ich spokojem czuwa właścicielka mieszkania, dobroduszna i próbująca dławić w zarodku wszystkie konflikty (Iwona Bielska).
Pewnego dnia protokolant, tytułowy pan Hoho, zaczyna się dziwnie zachowywać - każe się tytułować prezesem i narzuca wszystkim nowe porządki. Początkowo wszyscy biorą jego pomysły za niegroźne dziwactwo i poddają się im dla świętego spokoju. Ale z czasem żądania domowego tyrana stają się coraz bardziej wygórowane, a żeby je spełnić, pozostali mieszkańcy muszą godzić się na kolejne upokorzenia.
Donosić, ośmieszać, poniżać
Z czasem przedstawienie nabiera coraz bardziej metaforycznego wymiaru i okazuje się radykalną krytyką współczesnej Polski, brutalną, momentami niemal wulgarną, satyrą na rządzącą partię, jej - nomen omen - prezesa i jej metody rządzenia i dzielenia Polski.
Rzecz to o tyle ciekawa i trafiona, że Dulęba swój dramat pisał dwadzieścia lat temu, a więc nie tylko przed obecnymi, ale i przed poprzednimi rządami PiS, bardzo trafnie przewidując rozwój sytuacji w Polsce.
Najmocniejszą, a jednocześnie - najbardziej aluzyjną wobec dzisiejszej polskiej rzeczywistości sceną spektaklu jest ta, w której prezes zaczyna sąd nad niepokornym dziennikarzem. Krzycząc, że otwiera obrady "niezawisłego trybunału", zasiada na... klozecie. I stamtąd prowadzi kuriozalny proces, którego jedynym celem jest złamanie moralnych kręgosłupów pozostałych mieszkańców. Skłóca ich, napuszcza ich na siebie, podrzuca kolejne powody do podgrzewania konfliktu.
Studentka zostaje obsadzona w roli prokuratorki - ma donosić na oskarżonego, ujawniać haki, które udało się na niego zebrać, ośmieszać go i poniżać. Robi to, choć z daleka widać, że bardzo niechętnie.
Właścicielce mieszkania prezes narzuca pozycję obrończyni, której zadanie polega na upokarzającym błaganiu o litość. A sam dziennikarz zmuszony jest do - rozumianego zarówno przenośnie, jak i zupełnie dosłownie - czołgania się przed prezesem.
Nie czas na subtelność, czas na wulgarność
Publiczność premierowego pokazu natychmiast wychwytywała wszystkie podobieństwa sytuacji w tym skłóconym domu do tego, co dzieje się w Polsce i reagowała na nie wybuchami śmiechu, oklaskami, a nawet aplauzem. Widać było wyraźnie, że na nie czeka, że potrzebuje mocnego "dowalania" obecnej władzy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Ten spektakl tę potrzebę realizuje w bardzo skuteczny sposób. I raczej nikomu nie przeszkadza, że momentami jest bardzo grubo ciosany, posługuje się środkami prostymi, ocierającymi się czasem wręcz o granice wulgarności. Ale z pewnością nie brakuje osób, które czekają właśnie na tak mocne uderzenia w PiS.
"Z nimi nie da się subtelnie dyskutować, trzeba grać ostro" - komentował jeden z widzów wychodzących z premiery. I dodawał jeszcze: "wściekłość na władzę sięgnęła już takiego poziomu, że trzeba ją wykpiwać i wyśmiewać właśnie w tak ostry sposób". Z pewnością nie był jedyny. A ten spektakl jest świetną odpowiedzią na takie oczekiwania.