Trwa ładowanie...
recenzja
27-04-2012 13:43

Milczenie literatury

Milczenie literaturyŹródło: Inne
d29jyev
d29jyev

Na polskim rynku księgarskim rzadko można spotkać teksty poświęcone przeżyciom Niemców podczas II wojny światowej. Trudno się temu zresztą dziwić: doświadczonym okrutną wojną Polakom trudno byłoby, nawet po tylu latach, rozrzewniać się nad ciężką dolą swoich prześladowców. Zresztą praktycznie nie wiemy co się działo po drugiej stronie: mało się u nas pisze i mówi o tym, co nastąpiło w dawnej Rzeszy po kapitulacji.Okazuje się jednak, że także i w Niemczech niewiele się pisze i mówi na ten temat. Zwłaszcza w kwestii tzw. wojny powietrznej obowiązuje swoiste tabu. Uświadamia to swoim czytelnikom jeden z najważniejszych niemieckich pisarzy XX wieku, przedwcześnie zmarły W.G. Sebald. W wykładach zuryskich, stanowiących główną część zbiorku Wojna powietrzna i literatura, Sebald ujawnia nieobecność tematu Luftkrieg (rozpoczętych przez aliantów w roku 1942 dywanowych nalotów na miasta niemieckie) w literaturze niemieckiej i zastanawia się nad przyczynami owej nieobecności. Zaczyna od statystyki: ile bomb,
kiedy i na jakie miasto zostało zrzuconych, jakie były ofiary w ludziach i infrastrukturze. Potem pisze o tym, co udało się wydobyć ze strzępków wspomnień, ocalałych jakimś cudem zapisków, rozmów z tymi, którzy przeżyli lub byli świadkami exodusu ocalałych. O traumie wstydliwie ukrywanej za maską poczucia winy i poczucia, że okropieństwa Luftkrieg są – być może – sprawiedliwą karą za to, co zrobiliśmy innym. O tkwiącym gdzieś jednak gdzieś też w podświadomości poczuciu narodowej hańby, poniżenia, upokorzenia, które lepiej pominąć milczeniem, udać, że ich nie było, że nic takiego się nie stało. Pisze też Sebald o zwieraniu szeregów dla odbudowy państwa, wyparciu tragicznych przeżyć w imię „wyższych celów”, przemianach w mentalności społecznej, będących według niego właśnie skutkiem nalotów i wielkiej fali uchodźców, poszukujących schronienia gdziekolwiek. Stąd na przykład wywodzi skłonność współczesnych sobie Niemców do podróżowania, do nieprzywiązywania się do jednego miejsca.

Nie znajduje autor wykładów jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak bolesne doświadczenie jak Luftkrieg praktycznie w ogóle nie znalazło odzwierciedlenia w literaturze: dlaczego zamknęła się ona przed głosem tych – gdyby w ogóle chcieli mówić – którzy doświadczyli piekła burz ogniowych, że praktycznie pominęła tę katastrofę, jakby jej nigdy nie było. Bo i zresztą, jak sam Sebald stwierdza, rzecz łatwa nie była: jak o własnym cierpieniu mieli pisać przedstawiciele narodu, który sam katastrofę wywołał? W jakich słowach, w jakiej konwencji estetycznej opisać śmierć, ból, szaleństwo, morze ognia, smród rozkładających się ciał, ocean robactwa i szczurów ludojadów, kiedy się jest jednocześnie katem i ofiarą? Wszystkie te kwestie Sebald szczegółowo rozważa, konkludując, że pisarze niemieccy nie dali sobie z tym rady, nie umieli przekazać swojemu narodowi obrazu, z którego można byłoby wyciągnąć jakąkolwiek naukę dla przyszłych pokoleń. Teksty, które poruszają temat wojny powietrznej, Sebald poddaje w
większości miażdżącej krytyce, ukazując ich miałkość, ukryte rasistowskie zapędy, zafałszowywanie obrazu, tworzenie niby-mitologii. Jedynym autorem wartym uwagi w tym kontekście jest, według Sebalda, Heinrich Böll , a konkretnie jego powieść * Anioł milczał* – przy czym Sebald od razu zwraca uwagę to, że powieść opublikowano już po śmierci autora i to nie od razu, lecz dopiero po upadku muru berlińskiego. Coś zatem musiało być na rzeczy, skoro nawet noblista nie odezwał się publicznie za życia w tej sprawie.

Wielu rzeczywiście odezwać się po prostu nie chciało, zajętych kreowaniem własnego wizerunku, nowego wizerunku – jak Alfred Andersch, bohater drugiej części zbiorku Sebalda. Wyłania się z opisu postać bufonowata, przekonana o własnej wielkości i zarazem usiłująca już po wojnie ukryć własne grzeszki i konformizmy, swoje flirty z hitlerowską władzą; przedstawiciel pokolenia, które nie znalazło w sobie odwagi – a może i chęci – na bunt przeciwko temu, co się działo na jego oczach, potem zaś starało się znaleźć dla siebie jakieś usprawiedliwienie, między innymi przez niepodejmowanie niewygodnych tematów i swoistą „emigrację wewnętrzną”.

Do tej książki można podejść dopiero wtedy, kiedy przełamie się uprzedzenia, poczucie krzywdy i ponurej satysfakcji, że „dobrze im tak”: za Warszawę, Londyn, Belgrad, za wojnę w ogóle. Wtedy można docenić odwagę Sebalda i jednocześnie dostrzec to, co chciał przekazać: że literatura przemilczenia nie jest w stanie wywrzeć żadnego wpływu na nikogo. Nie jest więc w stanie przed niczym przestrzec i niczego zmienić, a jako taka jest nie tylko bezwartościowa, ale wręcz szkodliwa – przekazuje bowiem fałszywy, zdeformowany obraz historii i współczesności.

d29jyev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29jyev