Zaangażowany noblista
Marquez - jak zresztą wielu współczesnych mu literatów - oprócz wyśmienitej prozy miał na koncie także refleksje polityczne oddziałujące na opinie publiczną. Był często krytykowany przez twórców i artystów z Ameryki Południowej, za utrzymywanie bliskich relacji z Castro. Autor "Stu lat samotności" zdecydowanie przyznawał, że to co się dzieje na Kubie nie jest żadnym socjalizmem.
Reinaldo Arenac - pisarz pochodzący z Kuby prześladowany przez tamtejsze władze za swój homoseksualizm - pisał o Marquezie jako o jednej z "najjaśniejszych gwiazd Fidela". Nie omieszkał również przypomnieć jego obecności na hawańskich wiecach skierowanych przeciwko wrogom społeczeństwa. Peruwiański noblista z 2010 roku Mario Vargas Llosa zaliczał go natomiast do ścisłego dworu Fidela Castro.
Jak wiemy historia jednak nie jest czarno-biała i warto podkreślić, że Llosa, a za nim również tacy pisarze jak Julio Cortazar i Carlos Fuentes także swojego czasu byli zapatrzeni w kubańskiego dyktatora. Sam Marquez wielokrotnie interweniował u El Comandante w sprawie więźniów politycznych, co często kończyło się ich zwolnieniami.