Miał na rękach krew 100 tys. Polaków. Dla wielu Ukraińców to bohater
Ukraiński bohater, a w rzeczywistości pozbawiony skrupułów zbrodniarz. Oto dwa oblicza Romana Szuchewycza, działacza OUN i dowódcy UPA, odpowiedzialnego za ludobójstwo ok. 100 tys. Polaków na Ukrainie Zachodniej. Autor książki "Rozkaz mordować Polaków" pisze wprost, że "czczenie jego pamięci i heroizacja jego zasług, jakie trwają na Ukrainie, w Polsce muszą budzić sprzeciw i oburzenie".
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika publikujemy fragment książki Marka A. Koprowskiego "Rozkaz mordować Polaków. Roman Szuchewycz - krwawy dyktator OUN-UPA", która ukazała się w sprzedaży 8 lutego.
LACHY ZA SAN!
Zafascynowany efektami czystki etnicznej, przeprowadzonej przez "Kłyma Sawura" na Wołyniu, Roman Szuchewycz postanowił przeprowadzić analogiczną operację w Małopolsce Wschodniej, a także na innych terytoriach uważanych przez OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów – dop. red.) za ukraińskie terytoria etniczne. Tworzenie UPA (Ukraińska Armia Powstańcza) pod szyldem UNS (Ukraińska Narodowa Samoobrona) nie szło jednak w takim tempie, jakiego życzyłby sobie Szuchewycz. Lokalne struktury OUN nie były zachwycone dodatkowymi obowiązkami. Co innego było bowiem organizować pogromy ludności polskiej czy napady na pojedyncze osoby, a co innego tworzyć partyzanckie oddziały, które trzeba było uzbroić, umundurować i utrzymać.
Szuchewycz znalazł jednak rozwiązanie problemu. Sięgnął po doświadczenia wołyńskie "Kłyma Sawura" i na obszarach, na których była tworzona UPA, podporządkował jej OUN, której organizacje musiały wykonywać rozkazy Ołeksandra Łuckiego. Szuchewycz zlecił mu utworzenie UPA w Karpatach pod szyldem UNS. W swoich zeznaniach, złożonych przed sowieckimi śledczymi Łuckyj zeznał, że UNS-UPA od początku uczestniczyła w mordach Polaków. Stwierdził między innymi:
Było proste polecenie, by fizycznie zlikwidować wszystkich członków Armii Krajowej. Udało nam się ustalić, że Polacy w karpackich górach zaczęli tworzyć bazy dla działalności Armii Krajowej na terytorium Ukrainy Zachodniej. W tym celu było tu skierowanych z Warszawy wielu wojskowych specjalistów. Oddziały UNS likwidowały je po wykryciu miejsc koncentracji baz Armii Krajowej.
Łuckyj kłamał. AK nie tworzyła leśnych baz w Karpatach, bo jej potencjał był zbyt mały, by mogła sobie na to pozwolić. Zeznając, chciał przekonać sowieckiego śledczego, że wszyscy Polacy, którzy zostali wymordowani przez UPA z jego rozkazu, byli członkami polskiego podziemia i tak właściwie to Sowieci nie powinni mieć pretensji do UPA, tylko jej dziękować za usunięcie polskiego elementu. Z opracowania Grzegorza Mazura jasno wynika, że potencjał Okręgu ZWZ-AK Stanisławów przedstawiał się słabo. Właściwie istniał teoretycznie i tylko na papierze. W szeregach AK było pięć tysięcy ludzi i dwa tysiące w wiejskich ośrodkach samoobrony, jednak ich uzbrojenie wynosiło zaledwie trzysta karabinów i dwieście granatów. W oddziałach UNS podległych Łuckiemu, według jego zeznań, było od pięciu do sześciu tysięcy ludzi. Należeli do oddziałów utworzonych w lipcu–czerwcu 1943 r. Przy czym, jak zeznał sam Łuckyj "[…] byli to dobrze przygotowani do zadań żołnierze, przedstawiający sobą 'konkretną wojskową siłę'".
W październiku 1943 r. Szuchewycz wydał też Łuckiemu rozkaz rozszerzenia działalności UNS na terytorium całej Małopolski Wschodniej. Do grudnia 1943 r. Łuckyj ten rozkaz wypełnił, zużywając na kościec nowych oddziałów kilka karpackich sotni. Formując nowe oddziały, przez cały czas realizował polecenie Szuchewycza i mordował Polaków. Wynika to z faktu, że jako dowódca UNS "[…] podlegał bezpośrednio Szuchewyczowi". Bez jego zgody ani on, ani żaden oddział UNS nie mógł podjąć działań.
Choć nie ma podpisu pod rozkazem likwidacji członków AK i ich rodzin, to niewątpliwie Szuchewycz za niego odpowiada i moralnie, i politycznie. Wydając go, usprawiedliwił mordowanie Polaków, motywując tę zbrodnię przynależnością ofiar do AK. Oficjalnie utrzymywał, że prowadzi walkę z polskim podziemiem, które chce na Ukrainie Zachodniej utrzymać polską władzę. Sam Łuckyj bałby się wziąć na siebie eksterminację Polaków. Ta zaś na jesieni 1943 r. była prowadzona przez Ukraińską Powstańczą Armię. Wynika to jasno ze sprawozdań nadsyłanych przez Polskie Komitety Opiekuńcze z Małopolski Wschodniej do Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie.
Eksterminację ludności polskiej UPA nasilała zwłaszcza na terenach, na których zamierzała przygotowywać swoje schrony i kwatery. Robiła to między innymi na Czortkowszczyźnie, gdzie przygotowywano dla Romana Szuchewycza jedną z podziemnych kwater, w której zamierzał przeczekać przejście frontu Armii Czerwonej, by następnie wyjść na jego tyłach. Polski Komitet Opiekuńczy w Czortkowie poprzez swojego przewodniczącego Władysława Cichockiego alarmował Radę Główną Opiekuńczą i prosił o interwencję, pisząc między innymi:
Ukraińcy, rozzuchwaleni zupełną bezkarnością, prowadzą konsekwentnie dzieło zniszczenia ludności polskiej, mordując już w biały dzień po ulicach księży, lekarzy, leśniczych, poczmistrzów, urzędników, zarządców folwarków, rolników, w ogóle Polaków. Część ludności polskiej, przerażona niczem nieskrępowanym terrorem, opuściła swe siedziby i przeniosła się na zachód, jak nauczyciele szkół powszechnych, inna część zdenerwowana w najwyższym stopniu, nocuje po stogach, brogach i stacjach kolejowych, inna część zwraca się do Polskiego Komitetu Opiekuńczego z żądaniem interwencji u władz celem zabezpieczenia jej życia i mienia.
Podobne meldunki do GRO płynęły prawie ze wszystkich powiatowych Polskich Komitetów Opiekuńczych. Często brutalne mordy były poprzedzane działaniami zastraszającymi. Wysyłano Polakom ulotki, najczęściej ordynarne, chamskie, wystawiające podwładnym Szuchewycza jak najgorsze świadectwo. Najpierw zastraszano działaczy, później całe społeczności. Działaczom wysyłano wyroki śmierci, grożąc, że jeżeli nie wyniosą się do określonego dnia, zostaną zamordowani.
Michalina Łabacz nie może otrząsnąć się po ''Wołyniu''
Perspektywa wkroczenia Armii Czerwonej do Małopolski Wschodniej sprawiła, że mordy na Polakach zostały nasilone. Domniemywać można, że za sprawą decyzji Szuchewycza. Zdawał on sobie bowiem sprawę, że Polacy, w odróżnieniu od Ukraińców, będą przez koalicję antyhitlerowską traktowani jak sojusznicy i o ich losie będzie decydowała Wielka Trójka. Bał się, że alianci będą nastawać na przeprowadzenie na terenie Małopolski plebiscytu, który mógłby zdecydować o przynależności tego terenu. Postanowił w związku z tym maksymalnie osłabić żywioł polski na tym obszarze po to, by potencjalne głosowanie skończyło się miażdżącą klęską Polaków.
Już na początku 1944 r. w Małopolsce Wschodniej zaczęły pojawiać się ulotki, wzywające Polaków do wynoszenia się za San. Ostrzegały, że jeżeli Polacy nie zastosują się do tego wezwania, to "[…] budem rubaty szczo krow bude pryskała po nebo" (rozetną skórę tak, że krew rozpryska się na niebie - tłum). Takie ostrzeżenia otrzymał między innymi Polski Komitet Opiekuńczy w Monasterzyskach. W ulotce zawierającej to ostrzeżenie była jeszcze przestroga stwierdzająca, że nikt się nie ukryje, bo "my ciłyj deń krutymosia po misti i baczymo chto szcze chody" (cały dzień włóczymy się po mieście i obserwujemy, kto jeszcze spaceruje - tłum). Kto z tego nie wyciągnął wniosków, musiał się liczyć z tym, że zginie pod uderzeniami siekier, bo ci "krążący po mieście i obserwujący" będą "[…] w biły deń rubaty do nohy" (w biały dzień porąbani aż do stóp - tłum).
Prowadząc krwawą rozprawę z Polakami, Szuchewycz jednocześnie polecał swym podwładnym prowadzić rozmowy z przedstawicielami polskiego AK i państwa podziemnego, dając popis swojej obłudy. Rokowania miały rzekomo doprowadzić do zakończenia bratobójczych walk. Rozmowy były celowo przeciągane, by demonstrować "dobrą wolę" strony ukraińskiej i przekonać opinię publiczną, że krew się leje z winy Polaków, a Ukraińcy tylko bronią się przed atakami. Prawdziwe intencje ukraińskich delegatów ujawnił w czasie zeznań przed sowieckimi śledczymi Ołeksandr Łuckyj. Stwierdził, że Główny Prowod OUN miał następujące zamierzenia:
Poprzez polskie podziemie nawiązać kontakt z polskim emigracyjnym rządem w Londynie, a poprzez niego z rządem Anglii. To był podstawowy cel rozmów z Polakami, starannie przed nimi maskowany. Uzyskać od polskiego rządu emigracyjnego oficjalną rezygnację z pretensji do Ukrainy Zachodniej, uznania "Samostijnej Ukrainy" i uznania OUN za jedynego legalnego przedstawiciela jej rządu. Uzyskać jakąkolwiek pomoc wojskowo-techniczną, podobną do tej, którą otrzymują Polacy z Anglii. Przerwać walkę między OUN i AK i skierować siły tych formacji przeciw Armii Czerwonej.
Jak widać, Główny Prowod OUN chciał posłużyć się Polakami do uzyskania kontaktów z aliantami. O konieczności porozumienia się z Anglią mówiono już na III Nadzwyczajnym Zjeździe OUN. Nie wiedziano jednak, jak to zrobić. W końcu postanowiono wykorzystać do tego Polaków. Taki był główny cel kierownictwa OUN-UPA, a więc i Romana Szuchewycza, który stał na czele obu instytucji.
(…)
Powyższy fragment pochodzi z książki Marka A. Koprowskiego "Rozkaz mordować Polaków. Roman Szuchewycz - krwawy dyktator OUN-UPA", która ukazała się nakładem wyd. Replika.