Trwa ładowanie...
felieton
26-04-2010 13:43

Mały konstruktor odkrywa literaturę

Czy nie powinniśmy, zamiast próbować na siłę dopasowywać fantastykę world-buildingową do standardów literackich, zaakceptować na podobnych zasadach jej odrębność wobec literatury?

Mały konstruktor odkrywa literaturęŹródło: Inne
d1unm53
d1unm53

Słuchajcie no, Dukaj, czemu wy ciągle piszecie o jakichś dziwactwach dla elyty, pokręconych historiach alternatywnych, o New Weird, którego znajdzie się w sumie tuzin książek, o przeszczepach z mainstreamu, których i tak nikt nie przeczyta, albo o hard SF dla inżynierów i matematyków? Kogo to interesuje? Kiedy wyście, Dukaj, byli ostatnio w księgarni? Rzućcie-no okiem na półki podpisane „fantastyka”. I co widzicie, a?
Dlaczego rzadko piszemy o tym, co reprezentatywne dla gatunku? Ponieważ o tym, co statystycznie króluje w kulturze, najczęściej nie sposób powiedzieć nic ciekawego. (Chyba że właśnie z punktu widzenia socjologa kultury).
Nie dotyczy to przecież tylko fantastyki. Wychodzi pięćdziesiąty romans czy kryminał znanego autora - no i cóż tu odkrywczego można stwierdzić? Że lepszy albo gorszy od poprzedniego (wedle gustu fana), i ewentualnie jeszcze poplotkować o losach bohaterów z innymi miłośnikami twórczości pisarza.
W fantastyce w ten sposób ignorowane są kolejne tomy cykli (o co miewają pretensje sami ich autorzy). Ale postawcie się Państwo w sytuacji recenzenta i redaktora. Chcąc nie chcąc, wykonuje się copy & paste recenzji poprzedniego tomu i podmienia detale fabuły. No to czy nie szkoda na to miejsca na papierze? (Internet natomiast nie cierpi na podobne ograniczenia objętości. Ani zresztą na brak recenzentów-dziewic, dla których nawet kopia kopii kopii stanowi olśniewające odkrycie, jako że ją przeczytali akurat pierwszą).
Spróbuję jednak znaleźć wyjście kompromisowe: przyjrzeć się książkom typowym, ale nie dla fantastyki jako całości, lecz jednego z dość popularnych jej rodzajów. Za przykłady posłużą powieści Jaya Lake’a Mainspring i Karla Schroedera Sun of Suns.
A żeby lepiej wydobyć istotę zagadnienia, pozwolę sobie zaprezentować je w następującym rozbiciu:
Świat A:
Świat (Virga) to sfera wielkości planety wypełniona powietrzem. W sferze znajdują się setki małych słońc rozpalonych przez inżynierów fuzji jądrowej. Wokół tych słońc, w strefach światła i ciepła gromadzą się ludzkie „miasta” zbudowane głównie z drewna. Na kawałkach asteroidów, na najmniejszej nawet drobinie skalnej zakorzeniają się rośliny, rozrastając się w nieważkości w chaotyczne labirynty zieleni. Las ma więc kształt kuli o średnicy dziesiątek kilometrów. Taka chlorofilowa fabryka pompuje wokół siebie balon tlenu, aż jego poziom tak się podniesie, że od byle iskry wybucha pożar nie do opanowania i obraca las w czarną kulę popiołu i dymu. Te „morza sargassowe” zasłaniają przestrzeń przed światłem i ciepłem słońca, tworząc obszary zimy. Grawitacja w Virdze pochodzi wyłącznie ze sztucznie podtrzymywanego ruchu obrotowego niektórych konstrukcji. Poziom rozwoju cywilizacyjnego, kulturowego i dużej części techniki odpowiada naszemu XIX wiekowi. Wmontowane w centralne słońce systemy zakłócające
uniemożliwiają rozwinięcie np. radaru. Podróżuje się drewnianymi statkami powietrznymi.
Świat B:
Świat jest mechanizmem zegarowym - dosłownie. Ziemia krąży dokoła Słońca umocowana na mosiężnym kręgu orbity. Analogiczne mechanizmy poruszają Księżyc i inne planety. Ziemię opasuje stumilowej wysokości Mur Równikowy, dzielący ją na Półkulę Północą (dominium Racjonalnego Humanizmu) i Półkulę Południową (magii i cudów). Mur jest w istocie krawędzią koła zębatego: dwudziestomilowe zęby zachodzą na zęby orbity. Gigantyczna kombinacja mosiężnych trybów, sprężyn i zapadek wypełnia też wnętrze Ziemi. Łatwo się zasłuchać w dochodzący do każdego miejsca szmer mechanizmów świata. Poziom rozwoju cywilizacyjnego, kulturowego i technicznego odpowiada naszemu XIX wiekowi - w tej „wykrzywionej” (bo nie alternatywnej) historii świata mamy epokę wiktoriańską. Mocarstwową pozycję na Północnej Półkuli zachowują Wielka Brytania i Chiny. Panuje ścisły system cechowy. Podróżuje się drewnianymi statkami powietrznymi.
Fabuła 1:
Młodzieniec-sierota wbrew swojej woli wciągnięty zostaje w wyprawę/misję, która poprowadzi go przez nieznany mu (i czytelnikowi) świat. Bohater chce się zemścić na domniemanym mordercy swojej matki, a zarazem na narodzie, który podbił i zniewolił jego naród. Wpada między arystokrację, szpiegów, intrygantów, piratów, dziwne istoty spoza znanego świata. Uczestniczy w bitwach na pokładzie drewnianego okrętu powietrznego. Wobec kobiet bohater traci rezon, rumieni się i jąka. Z czasem dorasta, odkrywa prawdę o przeszłości, dostrzega ludzi za politycznymi maskami, identyfikuje się z misją, w której bierze udział na okręcie wroga. Misja się powodzi, odnajdują starożytny skarb. Następuje finalna bitwa. Bohater tymczasem zakochuje się i traci ukochaną. (Będą sequele).
Fabuła 2:
Młodzieniec-sierota wbrew swojej woli wciągnięty zostaje w wyprawę/misję, która poprowadzi go przez nieznany mu (i czytelnikowi) świat. Mechaniczny anioł składa na barki bohatera zadanie uratowania świata. Bohater wyrusza na długą wędrówkę. Zostaje siłą wcielony do marynarki. Wpada między arystokrację, szpiegów, intrygantów, dziwne istoty spoza znanego świata. Uczestniczy w bitwach na pokładzie drewnianego okrętu powietrznego. Ludzie-nieludzie z odciętych od cywilizacji lasów uznają go za wodza. Z czasem dorasta, pojmuje naturę świata i sens misji. Wobec kobiet bohater traci rezon, rumieni się i jąka. Zakochuje się, traci ukochaną, a potem ją odzyskuje. Misja się powodzi, ratuje świat. Żyją razem długo i szczęśliwie. (Będą sequele).
Która z fabuł pochodzi z którego uniwersum? A1, B2? A2, B1?
Otóż w tym rzecz, iż taki czy inny dobór właściwie nie robi większej różnicy. Obie fabuły pochodzą bowiem z historii literatury naszego świata.
Wspominałem już o tym omawiając Glory Season Davida Brina: o rażącej dysproporcji pomiędzy jakością wykreowanego świata i jakością opowieści, w której zostaje on czytelnikowi przedstawiony. Anglosasi coraz częściej używają terminu “world-building”. Nawet na blurbach Mainspring i Sun of Suns tak właśnie się je zachwala. (Superb world-building, And oh, what world-building! Schroeder is a master). Chodzi mianowicie o oddzieloną od wszelkich innych sprawności pisarskich umiejętność konstruowania fikcyjnych światów: oryginalnych, malowniczych, zaskakujących, a zarazem kompletnych, spójnych, bo spojonych wewnętrzną logiką.
Powyższe fabuły, dość reprezentatywne dla fantastyki (i to bez rozróżniania na SF i fantasy), pochodzą wprost z tradycji powieści przygodowych Edgara Rice’a Burroughsa i jeszcze dawniejszych powieści marynistycznych. Bardzo wyraźnie widać i u Lake’a, i u Schroedera fascynację brytyjską marynarką wojenną epoki żaglowców - spore fragmenty ich powieści można czytać jako przetłumaczone na trochę inną scenografię przygody Horatio Hornblowera. (Niemaskowaną kopię wprost z Forestera stanowi cykl space oper Davida Webera o Honor Harrington, tylko że tam także world-building zastąpiono world-copyingiem z konwencji SF).
Koncept Lake’a świata jako mechanizmu zegarowego to genialna ilustracja idei deistów oświeceniowych. „Nie mogę pojąć, by ten zegar mógł istnieć, a nie było zegarmistrza”, pisał Wolter. Ów „materializm z bonusem” dość długo dominował w naszej cywilizacji, sprzęgając się z newtonowską fizyką i ekonomią Adama Smitha; jego ślady widzimy wszędzie wokół nas. Lake nie mógł nie wiedzieć, co za tą koncepcją stoi, co ona implikuje, jak się przekłada na ciągi fabularne, czyli także na psychologię, koncepcję człowieka, kulturę, etykę, estetykę. Nie musiałby tu niczego wymyślać samemu: wystarczy przeczytać parę stron więcej w podręczniku filozofii. Na pewno przeczytał. Zatem był taki moment przed przystąpieniem do pisania, w którym Lake powiedział sobie: Nie, to za dużo, zatrzymam się, skonstruuję scenografię, ale w resztę włożę elementy standardowe.
Dlatego także sam świat w jego powieści, gdy ujęty jako całość z zamieszkującymi go ludźmi, nie jest naprawdę Ziemią-zegarem, a jedynie nałożeniem na scenografię Ziemi-zegara naszej historii, kultury, mentalności: tego, co najbardziej wpływa na kształt możliwej fabuły. Gdyby bowiem ludzkość od zarania dziejów żyła w tak radykalnie odmiennym środowisku trybów, sprężyn, zębatych orbit - nie rozwinęłaby się po znanych nam ścieżkach, z Edgarem Allanem Poe, Imperium Brytyjskim i królową Wiktorią. Czyli także nie doszłaby do mechanicystycznego deizmu jako jednej z wielu koncepcji filozoficznych, religijnych. Spory religijne u Lake’a brzmią tak, jakbyśmy to my odkryli wtem w XIX wieku zegarowy kosmos. Ale ponieważ Lake skopiował wszystko poza scenografią - historię i kulturę też dostaliśmy w pakiecie.
Właśnie owo samoogranicznie stanowi dla mnie fascynującą zagadkę. Nie w przypadku pojedynczego pisarza (który zawsze może mieć takie czy inne powody), lecz całego gatunku. Można być „budowniczym światów” najwyższej klasy, a ledwie sprawnym kopistą w budowaniu postaci, fabuły, operowaniu językiem. Co jednak brałem za przypadłość przejściową, za problem niedojrzałej konwencji i zatrzymanych w rozwoju autorów, to jawi mi się już głębszą zależnością, być może regułą nieuniknioną. Są to bowiem w rzeczy samej odrębne umiejętności, oparte na różnych cechach intelektu i różnej - częściowo się wykluczającej - wrażliwości.
Czyż nie ma analogii w innych dziedzinach sztuki? Podobnie rozpięta między rzeźbą, malarstwem a naukami ścisłymi pozostaje architektura. Wymaga od twórców zarazem talentu rysownika oraz biegłości w matematyce, fizyce, inżynierii materiałowej.
Architektura wszelako NIE JEST malarstwem. Niemniej podlega kryteriom estetycznym i mieści się w sztuce - będąc sztuką inną, zasadzoną na innych wartościach i celach.
To poważne pytanie: Czy nie powinniśmy, zamiast próbować na siłę dopasowywać fantastykę world-buildingową do standardów literackich, zaakceptować na podobnych zasadach jej odrębność wobec literatury?
Tak sobie ponarzekawszy na Mainspring, przyznaję przecież, że z tych dwóch autorów - Karla Schroedera i Jaya Lake’a - to Lake zrobił na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie. Co takiego mnie u niego urzekło? Royal Navy XIX-wiecznych sterowców. Stumilowe urwiska Równikowego Muru pokryte afrykańską dżunglą, ze starożytnymi pionowymi miastami, skrzydlatymi dzikusami, z tajemnicami Boga zapisanymi na złotych tablicach. Królewska piechota morska walcząca pod Union Jackiem z kryształowymi bestiami Muru. Trącący lekko Gene’em Wolfe’em i Maszyną różnicową Gibsona i Sterlinga klimat mechanicystycznej wiktoriańszczyzny. Łuki zębatej orbity przecinające niebo.
World-building.

d1unm53
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1unm53