''Za długo stoi w promieniach słońca Führera''
"Większość moich sprawozdań miała miejsce w obecności Bormanna, i wszystko to, co wcześniej mogło być przedstawione Führerowi drogą bezpośrednią, teraz także w sprawach czysto państwowych musiało iść drogą przez sekretarza Führera, przez Bormanna. (...) Uzyskał on wtedy wielki wpływ, ponieważ wszystkie sprawy z resortów, których nie mogłem załatwić bezpośrednio u Führera, składając mu raport lub przedstawiając do decyzji, musiałem kierować na piśmie przez Bormanna i otrzymywałem od Bormanna informację, że Führer zdecydował tak albo tak. Nie miałem już możliwości osobistego składania raportów, przy których mogłem wstawiać się za zwracającym się do mnie ministrem. A przecież nie chodziło przy tym o moje własne sprawy" - cytuje jego zeznanie Volker Koop w książce "Bormann. Pierwszy po bestii" .
Nazistowskim funkcjonariuszem, którego dygnitarz ten szczerze nienawidził, był Robert Ley, szef Niemieckiego Frontu Pracy (DAF). Bormann traktował go w sposób upokarzający. Ley nie bardzo mógł się bronić przed tymi atakami, zwłaszcza, że nazywany był "naczelnym pijakiem Rzeszy", przez co nie cieszył się autorytetem. Co prawda kiedyś poskarżył się na "kolegę" Goebbelsowi ("Ley uskarża się bardzo na brak koleżeństwa w partii, zwłaszcza u Bormanna. Za długo stoi w promieniach słońca Führera i jest przez to nieco wysuszony"), ale bez efektów.