Mariusz Szczygieł opisuje smutną historię pary gejów: "Jednego z nich już nie ma"
Mariusz Szczygieł znany jest z tego, że często zabiera głos na wiele kontrowersyjnych tematów. Tym razem przedstawił historię homoseksualnej pary, która chwyta za serce.
Mariusz Szczygieł to znany dziennikarz i reportażysta, jest także współzałożycielem księgarni reporterskiej Wrzenie Świata, która mieści się na warszawskim Śródmieściu. Publicysta, który na co dzień jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych, zamieścił poruszającą historię pary osób homoseksualnych. Niestety opowieść ma tragiczny finał.
"Nie rozumiem, dlaczego tak wielu ludziom, którzy nie akceptują związków LGBT, jako pierwsze skojarzenie z nimi przychodzi na myśl seks. Oczywiście według nich seks obrzydliwy, nieczysty itp. Zakładają, że geje i lesbijki wchodzą w długotrwałe relacje tylko/głównie dla seksu, dla rozpusty. Ich homofobia redukuje związki innych ludzi wyłącznie do fizyczności. Dlaczego to piszę? Bo zapraszam Was do opowieści o miłości jednego mężczyzny do drugiego. Jednego z nich już nie ma" - napisał publicysta na wstępie.
"Adrian udostępnił na Facebooku zwierzenie, a na YouTubie swój klip. (...) Pisze: 'Przyszedł czas, żeby się pożegnać. Miałem 20 lat, gdy zakochałem się w Michale. Szwendaliśmy się dużo. Zawsze razem. Z biegiem lat upodobniliśmy się do siebie. Przestałem używać liczby pojedynczej. Byliśmy my i nasze wspólne życie. (...) Byliśmy ze sobą szczęśliwi. Michał zaczął chorować nagle. Nowotwór. Rzuciłem pracę i skoncentrowałem się na jego chorobie. Robiłem wszystko, co mogłem. Zbiórka pieniędzy na terapię w Niemczech, alternatywne metody leczenia, modlitwa. Słabł. Przestał chodzić. Jego ciało zaczęło się rozpadać. Kiedy w nocy wpadało w drżenie, przytrzymywałem je i tuliłem. Ból jednak nie był do zniesienia. Michał zmarł 7 sierpnia 2019 roku o godz. 13:07. Jego ciało zostało spalone. Kiedy widziałem dym lecący z komina krematorium, czułem ulgę i smutek'" - zacytował Szczygieł.
"'Wiedziałem, że to koniec jego bólu, ale też koniec liczby mnogiej. Po 14 latach wspólnego życia nie było już nas i naszych spraw. Postanowiłem zamknąć się w ośrodku terapeutycznym. Zanim jednak to zrobiłem, pojechałem do naszego domu na Suwalszczyźnie. Zauważyłem, że brzozy, które posadził Michał, w ogóle nie urosły. Musiałem je przesadzić. Kiedy je wykopywałem, na ich cień spadł z nieba pył. Wiedziałem, że to Michał. Wszedłem do domu. Znalazłem resztkę kawy zaparzonej dla Michała kilka miesięcy wcześniej. Napotykałem kolejne przedmioty. Ale tak jak z pyłu, tak ze wspomnień nie mogłem złożyć już Michała. Michała już nie było. Byłem tylko ja. Liczba pojedyncza. Mijają 2 lata od jego śmierci. Ta piosenka to pożegnanie. Koniec'" - czytamy.
Trwa ładowanie wpisu: instagram