Tak samo jak palaczem. Mój ojciec nie palił dwadzieścia parę lat, ale prosił, żeby przed śmiercią włożyć mu do ust extra mocnego.
Rozumiem to, choć nigdy nie rzucałem palenia. Ale alkohol musiałem rzucić, bo doszłoby do dramatu.
Kiedy się to zaczęło?
Wyniosłem ten nałóg z domu rodzinnego, już jako ośmio-, dziewięcioletni chłopiec po kryjomu spijałem ze stołu resztki z kieliszków. Rodzice prowadzili bogate życie towarzyskie, więc tych resztek było dużo i często. A potem, nawalony, szedłem spać. Nikt nie mógł się więc zorientować w moim upodobaniu.