A ty jesteś niecierpliwy.
To nie brak cierpliwości, tylko zmęczenie. Jestem bardzo niewytrzymały fizycznie. Po całym dniu w samochodzie nie mam siły nosić instrumentów, rozstawiać ich, robić próbę i później jeszcze grać. Potem jest północ, a ja nie spałem od rana. Proszę ich, błagam: muszę natychmiast iść spać, bo umrę. Gdzie jest, cholera, ten hotel? A oni radośni, bo piją sobie piwko. Będziesz spał u pana Stasia, ale jego teraz nie ma. Poczekaj. Nie mogę czekać. Ląduję o trzeciej w nocy w jakimś hoteliku, kładę się, o dziewiątej rano wstaję. Po czterech takich dniach nie mogę się podnieść z łóżka, bo dostaję migotania przedsionków.
Trzy razy mi się to przydarzyło właśnie w takiej sytuacji. Natychmiast musiałem wylądować w szpitalu. A Marysia skojarzyła to z wódką i nie dała sobie nic wytłumaczyć. Dlatego też nie przepadała za Szukalskim, choć to moim zdaniem jeden z największych jazzmanów. Tylko że świat o tym nie wiedział. To jak z Piotrem Płaksinem u Tuwima - do dziś nie wiadomo, czy on naprawdę nie umiał grać na klarnecie. A tu, w Warszawie, mieszkał Tomasz Szukalski - grał na saksofonie tak jak najwięksi, przed którymi świat klęka. Ja to wiedziałem i wybaczałem mu wszystko. Muzyka bywa piękna, ale życie muzyka jest do dupy.