"Krew w parku rozrywki to nic niezwykłego"
Po skończonej przejażdżce, morderca jakby nigdy nic wysiadł z wagoniku i odszedł. Jeszcze w tunelu zdążył wyczyścić wagonik, ale na siedzeniu i tak zostało trochę krwi. Jeden z pracowników Joyland zauważył plamy, ale wytarł je, zanim wsiedli następni klienci:
"Nawet się nie zdziwił. Krew w parku rozrywki to nic niezwykłego; często się zdarza, że dzieciaki z nadmiaru emocji dostają krwotoku z nosa".
Oczywiście, nikt nie zwrócił również uwagi na to, że mężczyzna wysiadł bez dziewczyny. W końcu do zdarzenia doszło w lipcu, w samym środku sezonu, kiedy wesołe miasteczko oblegają "dzikie tłumy" (określenie referującej wydarzenie pani Shoplaw).