Ten lek nazywa się Leoś
Zbiera się w sobie: "Pamiętam, że po którymś podaniu przepłynęłam 25 basenów. Powtarzałam sobie jak mantrę: "Będę zdrowa, będę zdrowa", uśmiechałam się pod wodą tak, że aż się podtapiałam.
Pomyślałam wtedy, że wszystko jest w mojej głowie. Czułam się świetnie, bo wyrzuciłam z niej lęki. Uwierzyłam, że rak to nie wyrok śmierci, że można z nim żyć. Tylko trzeba znaleźć w sobie siłę i chęć do walki. Musi być jakaś motywacja. Po co chcę żyć, co mi jeszcze zostało w tym życiu do zrobienia. Nie można się poddać, załamać, bo wtedy wysyłamy do organizmu sygnały, że chcemy umrzeć".
Magda ma dobrą motywację, najlepszą pod słońcem. Motywacja ma na imię Leoś.