Mistrz drugiego planu
"Oczywiście nie jest łatwo być przez dwie godziny na ekranie i nie zanudzić szanownej publiczności. Ale być tam tylko dwie minuty i skupić na sobie uwagę jest chyba równie trudno" - trafnie zauważa Kowalska.
I dodaje, że Kozłowski miewał wejścia tak krótkie, że mógł powiedzieć tylko jedno słowo, a jednak potrafił z tego słowa zrobić kultową scenę. "Tak się stało w Ajlawju, a to słowo w dodatku nie nadaje się do przytoczenia" - zauważa.