Grał aż do wyczerpania baterii
"To jednak teatr potrafił Kozłowskiego trzymać przy życiu i ostatecznie przyczynić się do jego rezygnacji z życia. Była dla niego niewątpliwie najważniejszy. Obawiał się być przez 20 minut na imprezie, z której nie mógł wyjść niezauważony (...), ale nigdy się nie bał wyjść i zagrać przy pełnej widowni, bo - jak twierdził - na scenie takie przygody się nie zdarzają. Niestety kiedy wracał do domu, jego organizm zupełnie się rozsypywał po takiej mobilizacji. Ciało nie jest człowiekiem. Jest instrumentem człowieka - tak zawsze mówił i grał dalej. Aż do wyczerpania baterii" - wspomina.
Ulubionym spektaklem Kozłowskiego był "Merlin" - przeszedł z nim całą historię swojej choroby; nie lubił "Ryszarda II" do tego stopnia, że na kilka dni przed wyznaczonym spektaklem chodził chmurny.