Żołnierski żołd
Wiśniewski nie kryje, że nim i jego kolegami kierowały pobudki patriotyczne, ale także "chęć poczucia adrenaliny" i... próba zarobienia. Jak twierdził jeden z żołnierzy, w oddziale 993/W dostawało się gażę w wysokości tysiąca złotych, dobrą broń, a po wykonanym zadaniu - ciepły posiłek.
Wiśniewski przyznawał, że ta "pensja" była dla niego niezwykle ważna. - Trzeba było za coś żyć. Ale przecież to nie było najważniejsze - zapewniał od razu. Tłumaczył też, że zaczęto im płacić, kiedy kilku żołnierzy AK zaczęło kraść w sklepach - byli głodni, a nie stać ich było na jedzenie.
- Wyjmowali pistolety i mówili: "Nie mamy pieniędzy, jesteśmy z podziemia i nie zapłacimy, prosimy dopiero za pół godziny zawiadomić dyrekcję i policję". I to działało - mówił. Szefowie byli wściekli. - Dzięki tym numerom zaczęli nam płacić żołd, żeby nikt do sklepów, nawet niemieckich, bez pieniędzy nie chodził.