Lil i Put 5 - Parada przypałów: Istna beczka śmiechu [RECENZJA]
Wierni czytelnicy komiksów Macieja Kura i Piotra Bednarczyka doskonale wiedzą, czego można się spodziewać po parze głównych bohaterów. Lektura „Parady przypałów” nie będzie może więc specjalnie zaskakująca, ale za to Lil i Put po raz kolejny spełnią oczekiwania swoich fanów i rozbawią ich do łez.
Tym razem nie znajdziemy w albumie jednej dłuższej opowieści, lecz zbiór jedno- i kilkustronicowych historyjek, w których możemy obserwować najprzeróżniejsze perypetie pary małoludów. I trzeba przyznać, że taka krótka forma pozwala autorom na zademonstrowanie niespożytych pokładów humoru i wyobraźni.
Warto zaznaczyć, że wprawdzie do lektury „Parady przypałów” nie jest konieczna znajomość poprzednich części cyklu, to bez niej trudno jednak w pełni docenić śmieszność niektórych żartów. Dobrym przykładem może być otwierająca album historyjka, w której Put rozmyśla nad sensem swego życia i dochodzi do wniosku, że jego dotychczasowe przygody są niczym w porównaniu z założeniem rodziny i zapewnieniem jej dobrobytu, a dopiero pod wpływem perswazji Lila zaczyna doceniać to, co ma (czyli te wszystkie niezwykłe przeżycia, które czytelnicy mieli okazję już poznać).
Nie zmienia to faktu, że chyba każdy się uśmiechnie, kiedy zobaczy, jak Leszy reaguje na wiadomość, że spotkanie z nim nie jest żadną przygodą…
Mówią: "król dubbingu". Rozbrajająca reakcja Boberka
Zresztą w kilku innych sytuacjach Put również demonstruje nieco inną postawę niż w dotychczasowych albumach. Chyba mało kto posądzałby go choćby o to, że marzy o fruwaniu jak ptaki i zdecyduje się na kupno od majster-wróżek projektu maszyny latającej. Niestety, w tym przypadku reakcja jego najlepszego kumpla nie doda mu skrzydeł. Kilkakrotnie możemy też podziwiać Puta z książką w ręku.
Dzięki temu przekonamy się więc, że nie potrafił on zrozumieć „Sekretu wiecznego szczęścia” (choć gdyby na chwilę oderwał wzrok od czytanego tekstu, to być może byłoby inaczej), poznamy zalety posiadania „Słownika mowy wszelkiej”, a także dowiemy się, jak w praktyce można wykorzystać poradnik „Jak wszczynać bójki”.
Oczywiście w komiksie oprócz pary głównych bohaterów pojawiają się też inne dobrze znane nam postacie. I tak na przykład elfka Miksja nie uniknie spotkań z szukającymi zwady krasnoludami (co zazwyczaj kończy się kiepsko dla tych ostatnich), a także da się nabrać na różne fortele Lila i Puta (chociaż przy toporze przeznaczenia wreszcie uda jej się odkuć). Para małoludów wykorzysta również to, że Nikola niespecjalnie ma głowę do interesów (ale kamień filozoficzny jednak szczęścia im nie zapewni), a z kolei Morbinka – mimo swego mrocznego image’u – okaże się być nie w ciemię bita.
Nie ulega więc wątpliwości, że „Parada przypałów” może nam dostarczyć mnóstwa okazji do śmiechu, a wielbiciele przygód Lila i Puta z pewnością będą wielokrotnie wracać do tego albumu.