Podglądanie rdzennych mieszkańców
Na przykładzie podróży do Wietnamu Jennie Dielemans świetnie (i, oczywiście, krytycznie!) opisuje nasze wyprawy w poszukiwaniu „autentyczności” i ogromny popyt na „odwiedzanie” rdzennych mieszkańców.
Wcześniej była to głównie domena backpackerów (podróżujący do tanich/biednych krajów turyści z plecakami), dzisiaj to jedna z najszybciej rozwijających się gałęzi turystyki. Przykładowo w Tajlandii turyści obok tygodnia spędzonego na plaży chcą się spotkać z miejscową ludnością, w Australii – z Aborygenami, a w Kenii – z Masajami.
To, że coraz więcej turystów chce podglądać życie rdzennych mieszkańców ma oczywiście swoje zalety (ubogie miejscowości potrzebują pieniędzy chociażby na renowację dróg i domów, dodatkowe miejsca pracy itd.), ale także wady (narkotyki i prostytucja oraz wyciek pieniędzy, które często nie trafiają do mieszkańców, lecz do biur podróży i właścicieli hoteli w Hanoi).