Ciemna strona wczasów all-inclusive
W rozdziale poświęconym podróży na Dominikanę autorka Witajcie w raju przygląda się krytycznie niezwykle obecnie popularnemu modelowi all-inclusive, który upowszechnił się pod koniec lat osiemdziesiątych na Karaibach.
Jak sama nazwa wskazuje, model all-inclusive wiąże się z założeniem, że „wszystko, czego potrzebuje turysta, ma znaleźć się na miejscu”. W cenę podróży wliczone są więc: pokój hotelowy, śniadania, obiady i lunche, napoje alkoholowe i nie, przekąski oraz wszelkiego rodzaju atrakcje sportowe i towarzyskie. Można zapytać: i co w tym złego? Przecież dla nas, turystów, to przecież same korzyści, prawda? Okazuje się jednak, że wczasy all-inclusive mają też swoją drugą, ciemną, stronę.
Model all-inclusive okazał się wielkim sukcesem, więc nietrudno odgadnąć, że wielu na nim zarabia gigantyczne pieniądze i że model w szybkim czasie rozprzestrzenił się z Karaibów na cały świat (od Brazylii przez Wyspy Kanaryjskie po Turcję). Dla kogo model all-inclusive jest najbardziej korzystny?