Maklak nieopisany
Anegdoty krótsze i dłuższe można by przytaczać całe dnie, ale z nich wyłania się cokolwiek jednowymiarowy obraz Maklaka - klasyka pijackiego dowcipu, który pół życia spędził na barowym krześle, otulony papierosowym dymem. I choć Marta Maklakiewicz również pisze o alkoholowych przygodach ojca (nieraz dobijał się do drzwi bladym świtem) to zaznacza, jak kreatywnym i pracowitym był człowiekiem. "Wymyślał scenariusze, pisał piosenki, śpiewał je, rysował".
Tak było. Maklak brał rolę za rolą. Któregoś dnia nawet, przechodząc obok planu jakiegoś kręconego na stołecznych ulicach filmu, pół żartem, pół serio zapytał kogoś z ekipy, że skoro trwają zdjęcia, to czemu on tutaj nie gra? Zresztą za picie medali nie dają, a mijają właśnie dwa lata, odkąd jedno z warszawskich rond nosi imię Zdzisława Maklakiewicza. Niedługo stuknie też piąta rocznica nadania mu Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.