Trwa ładowanie...
recenzja
30-01-2014 19:42

Leczenie pamięci

Leczenie pamięciŹródło: "__wlasne
d1a2elm
d1a2elm

Zbliża się koniec pięknej epoki. Już jakiś czas temu odeszły moje ukochane babcie. Zostały po nich czarno-białe zdjęcia i ciepłe wspomnienia. Babcia Ania jako piętnastoletnia dziewczyna była łączniczką w Powstaniu Warszawskim, a jej rodzice ukrywali w swojej kamienicy Żydówkę zbiegłą z getta. Babcia Jagoda odsiedziała 4 lata z sześcioletniego wyroku za działalność w wileńskiej AK i ukrywanie sanitariuszki Inki z brygady Łupaszki. Od najmłodszych lat wiedziałam, kim były, co robiły, a ich zachowanie wydawało mi się bardzo zwyczajne - przecież każdy by tak postąpił - myślałam. Obie żyły wspomnieniami, godzinami potrafiły opowiadać o wojnie, która ukradła im młodość. A my, dzieci, mieliśmy swoje ulubione „kawałki”, jednak większość opowieści znaliśmy na pamięć i grzecznie – po cichu - marzyliśmy o tym, żeby babcia wreszcie skończyła opowiadać i pozwoliła nam powrócić do beztroskiej zabawy. Teraz, kiedy na świecie nie ma już ani Babci Jagody, ani Babci Anny, a ja już dawno pożegnałam się z dzieciństwem,
zaczynam rozumieć, że zdecydowanie nie były zwyczajnymi nastolatkami. Ile dzisiaj bym dała za to, by móc wysłuchać jednej z ich ulubionych opowieści! Jednak na wiele pytań już nigdy nie poznam odpowiedzi.

Podobne wrażenie odnoszą moi znajomi, którzy równie silnie odczuwają brak swoich dziadków „z przeszłością”. Wszyscy oglądamy w telewizji sprawozdania z pogrzebów ludzi zasłużonych dla kraju, zdając sobie sprawę, że każde z tych minionych żyć to gotowy scenariusz na hollywoodzką superprodukcję. A w głowie kiełkuje pytanie: Czy i my bylibyśmy na tyle silni/zdeterminowani/odważni, by stawić czoło takim wyzwaniom? Dlatego z wielkim wzruszeniem czytam wspomnienia ludzi, którzy tak pięknie opowiadają o swoim heroicznym życiu. Autobiografie i wywiady-rzeki to nie bez powodu jedne z chętniej czytanych książek w Polsce. Śledząc losy ich bohaterów, ze wstydem uświadamiamy sobie, że dzięki ich mniej lub bardziej świadomie straconej młodości, poświęceniu i odwadze, nam się żyje o wiele łatwiej i spokojniej. Najzwyczajniej w świecie: przyjemnie.

Jednym z takich pięknych ludzi jest Szewach Weiss. Ten ceniony profesor i wybitny polityk z pewnością jest znany większości z nas z chociażby z wielu wypowiedzi dla polskiej telewizji, czy z relacji z wydarzeń państwowych. Jego żywe, błyszczące pasją oczy i charakterystyczny śpiewny akcent natychmiast zapadają w pamięć. Nigdy go nie spotkałam, pewnie nie uda nam się porozmawiać, ale dzięki Takim butom z cholewami staje się dla mnie kimś bliskim. Długa rozmowa, którą odbyła z nim Anna Jarmusiewicz, to inspirujące świadectwo człowieka czynu. Co mnie ujęło przede wszystkim, to szczerość Weissa, wytrawnego przecież dyplomaty, który tutaj nie boi się mówić zarówno o jasnych stronach kilkusetletniej historii stosunków polsko-żydowskich, jak i o najbardziej bolesnych rozdziałach naszych wspólnych dziejów. Opowiada o Polakach, którzy palili swoich sąsiadów w stodołach. O Izrealczykach, którzy niesprawiedliwie oskarżają naród polski o Zagładę. Oddaje hołd Sprawiedliwym, którzy z poświęceniem własnego życia
ratowali Żydów przed żołnierzami niemieckimi. Żywiołowo rozpacza, kiedy Szymon Majewski w swoim programie niesmacznie żartuje z narodu żydowskiego.

„Gdyby nie Holokaust i zamordowanie w Polsce żydowskiego świata, to byłoby nas dzisiaj 40 milionów Żydów i 50 milionów Polaków.” Weiss jest nie tyle opowiadaczem historii, co przede wszystkim jej świadkiem. Widział jej najtrudniejszą odsłonę, czynnie uczestniczył w przełomowych dla świata wydarzeniach, a wręcz nadawał im bieg jako polityk, przewodniczący Knesetu, wreszcie jako ambasador Izraela w Polsce. Jak sam wielokrotnie podkreśla w rozmowie, jest wielkim przyjacielem Polaków. Ich ambasadorem w Izraelu. Nie ukrywa, że nie zawsze myślą tam o nas dobrze, zdaje sobie też sprawę, że w Polsce antysemityzm nie zniknął. I bez przerwy wylicza argumenty za tym, by nie zapominając o przeszłości, dać sobie kolejną szansę; zapewnia, że może już być tylko lepiej. Padają emocjonalne słowa poświadczone efektywnymi czynami. I zdajemy sobie sprawę, że większego przyjaciela w Izraelu nie mieliśmy i być może mieć nie będziemy. Dlatego warto potraktować Weissa jako nauczyciela, a jego ponad dwustustronicową lekcję zachować
w pamięci i sercu, żeby już nigdy więcej…

d1a2elm
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1a2elm