Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:03

Kult buntu, czyli spadam z Red Hot Chili Peppers i szukam własnej ścieżki

Kult buntu, czyli spadam z Red Hot Chili Peppers i szukam własnej ścieżkiŹródło: Inne
d3vphl4
d3vphl4

Razu pewnego grzeczniutki, ulizany i bezprogramowo poprawny Alex D. rodem z Bolonii, załapał w swoje siedemnastoletnie ręce książkę Andrei De Carlo. Załapał i został przy niej całonocnie. I… stało się. Odtąd koniec ze średnią 6,0, poczuciem winy za nieusprawiedliwione godziny i zgadzaniem się na hipokryzję otaczającej go rzeczywistości. Koniec, kurwa, koniec! Oczy się otworzyły. Wchodzimy na orbitę, podgalamy łeb, wódeczka leje się strumieniami, w głośnikach napieprza „parszywa” muzyka, a Alex w martenach, koszulce z logo Sex Pistols albo nawija z kolesiami z serii zakręconych, jak on, albo robi zjazdy na rowerze – ostre, z zamkniętymi powiekami, co grozi niezłym wypieprzem, albo jest maksymalnie napalony na swoją przyjaciółkę, dziewczynę (?), bynajmniej babeczkę nietuzinkową, którą oswaja jak Mały Książę (w tym wypadku książę zakręconych) lisa (czyli Aidi).

Fabuła wydaje się banalna do granic możliwości. Bo kto z nas nie zna, o ile nie z własnej autopsji, to z obserwacji, okresu buntu, naporu i sprzeciwu młodzieńczego na otaczający świat? Wydaje się idiotyczne, że Enrico Brizzi próbuje nam pokazać coś, co jest „sprawą znaną od pokoleń…, choć zmieniają się idole”. Idiotyczne tym bardziej, że książka jest sygnowana jako „kultowa powieść nastolatków w wielu krajach europejskich”. Bo i czemu tu niby kult oddawać? Temu, że ktoś słucha muzy rozkręconej na maksa, muzy, która przez wapniaków uważana jest za jedno wielkie gówno? A może temu, że młodzi ludzie palą maryśkę, piją na umór, walą konia i oceniają, która laska z fajnym cycem, da dupy, a która nie? Hmmm… Wątpliwe, aby ktokolwiek oddał cześć tym elementom rzeczywistości młodzieńczego buntu.

Jednak ważne i godne szacunku jest coś zupełnie innego w tych młodzieńcach z powieści Jack Frusciante opuszcza grupę. Pomijając te ich wszystkie zachlane i zwulgaryzowane chwile w życiorysie, trzeba docenić coś kultowego i ponadczasowego, co łączy każde pokolenie buntu młodzieńczego. Wystąpienie z grupy nijakich ktosiów i wszystko, co Alex robi potem, a co przez starszych, „Którzy Wiedzą na Pewno”, jest uważane za okropieństwo, jest jego buntem, krzykiem, niezgodą na hipokryzję świata, na szarość życia i poglądów. Przecież ci młodzi ludzie mimo, że klną, wulgarnie się zachowują, „dziwnie” ubierają, to szukają, widzą i czują. Mają zainteresowania: czytają książki, słuchają muzyki, lubią sport i ciągle powtarzają w tej książce słowami narratora „czujecie ten klimat, nie”, „p o g a d a j m y”. To właśnie jest ten kult, kult ponadczasowego buntu młodzieńczego pod tytułem: „Żyję, czuję, widzę, chcę zmieniać świat. Chcę, żebyście mnie usłyszeli. Nie słyszycie? No to, kurwa, zaczynam krzyczeć, skurwiele
jedne! Zaczynam chlać, narkotyzować się! Może TERAZ mnie zauważycie! Może TAKIEGO!”

Może nas bulwersować język tych młodych ludzi, pełen bluzgów w każdym ich brzmieniu, jednak jest tu on uzasadniony. Jest ostatnim krzykiem, który ma zwrócić uwagę na poglądy młodego człowieka, zresztą tak samo jak muzyka, czy „Metylowe Nocki”, po których odbywa się „Kimaj U Mnie”. Mnie osobiście jednak nie tyle zbulwersowały powyższe aspekty, choć może powinny, co slang. Slang dobra i ciekawa rzecz, tylko powiedzcie mi proszę, po co w nim tyle angielskich zwrotów: „A tam całe półki zastawione opakowaniami groszków M&M’sów trzy razy większymi, FUCK, niż te rodzime, a na okładce „Daily Mirror”, rozłożona w FULL formacie, blondyna z cyckami jak planety pod półprzezroczystym materiałem obiecywała więcej ON PAGE NINE”.

d3vphl4

Rozumiem, że angielski dzisiaj w modzie i kult młodzieńczego buntu ogólnoeuropejski, a właściwie ogólnoświatowy, ale czy Włosi nie mają swoich slangowych wyrazów? Może i w oryginale były i po włosku? (To wie jedynie sam autor, włoscy czytelnicy i wydawcy…) Jeśli tak, to mam żal do tłumacza za te angielskie wtręty, bo może choć niektóre dałoby się spolszczyć slangowo? Czytałoby się wtedy chyba przyjemniej… A może się mylę?

d3vphl4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3vphl4

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj