Rzeczywista chęć pomocy czy dobry biznes?
"Od 1989 roku, od upadku muru berlińskiego, zmieniła się natura wojen i tym samym pozycja organizacji humanitarnych. Walczące strony same zaczęły określać, kiedy i na jakich warunkach organizacje uzyskają dostęp do ofiar. Od tego czasu liczba organizacji niosących pomoc na terenach ogarniętych wojną lawinowo się zwiększyła. W latach 80. w obozach dla uchodźców z Kambodży (...) pracowało około 40 międzynarodowych organizacji pozarządowych. Piętnaście lat później wojna w byłej Jugosławii przyciągnęła już 250 takich organizacji" - czytamy z niedowierzaniem.
Jak to możliwe, że aż tyle fundacji i stowarzyszeń wyjechało na teren tego krwawego konfliktu? I czy rzeczywiście było ich tam potrzebnych aż tyle? Autorka "We Did Nothing: Why The Truth Doesnt Always Come Out When The Un Goes In" przekonuje, że ich głównym celem było raczej wypromowanie swojej marki i wyciągnięcie olbrzymich środków od ofiarodawców z całego świata, aniżeli rzeczywista pomoc. Co więcej, obecnie takie sytuacje już nikogo nie zaskakują.