Księża-alkoholicy: sensacyjne incydenty czy polska norma?
Od jakiegoś czasu mówi się więcej o alkoholizmie szeregowych księży i ich leczeniu, ale w dalszym ciągu nie wspominam się o tym, że również biskupi mają ten sam problem.
Ciepły wiosenny poranek 11 maja 2003 roku, Elbląg. „Na jednej z ulic starówki volkswagen passat zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i zderza się z oplem astrą i daewoo nexią”. Jak się okazuje, volkswagenem kierował biskup Andrzej Śliwiński, ordynariusz elbląski: „Wracał z Malborka do swojej biskupiej rezydencji. Miał 0,8 promila alkoholu we krwi”.
Wypadek pijanego biskupa zostaje nagłośniony przez media, które przypominają też zdarzenie sprzed trzech lat: „Biskup leciał samolotem do Irkucka na Syberii na uroczyste poświęcenie katedry. Miał przesiadkę w Moskwie i… zaginął. Pojawiły się domysły, że mógł zostać porwany w celach rabunkowych albo dla okupu. Na prośbę polskich dyplomatów Rosjanie wszczęli energiczne poszukiwania”.
Rosyjska milicja odnalazła biskupa całego i zdrowego cztery dni później w hotelu niedaleko lotniska. Śliwiński tłumaczył, że „źle się poczuł i przerwał podróż”.Twierdził, że nie wiedział o poszukiwaniach i przeprosił za całe zamieszanie.