Księża-alkoholicy: sensacyjne incydenty czy polska norma?
Po wypadku w Elblągu biskup Śliwiński zrezygnował z urzędu, a za jazdę pod wpływem alkoholu i spowodowanie wypadku poddał się dobrowolnej karze (półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, utrata prawa jazdy na rok i tysiąc złotych grzywny). „To jedyny przypadek, kiedy w polskim Kościele mówiło się publicznie o chorobie alkoholowej biskupa” – pisze Stanisław Zasada i dodaje, że było tak zapewne tylko dlatego, że „nie dało się już tego ukryć”.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie mówi się oficjalnie o alkoholizmie innych biskupów, a oni sami nie przyznają się do swojej choroby?
„Bo nie wszyscy ludzie przyznają się publicznie do swych chorób” – odpowiada ksiądz Paweł Rogowski.
„Bo my mamy pojęcie biskupstwa jako pewnego wyróżnienia, wyjątkowości. I dlatego uważamy błędnie, że biskup musi być wolny od wad, słabości, a nawet chorób” – odpowiada ksiądz Piotr Brząkalik, kapłan archidiecezji katowickiej, trzeźwiejący od kilkunastu lat alkoholik.