Trwa ładowanie...
dv815l5
31-01-2020 13:24

KSIĄŻKI(nie)godne czytania?

książka
Oceń jako pierwszy:
dv815l5
KSIĄŻKI(nie)godne czytania?
Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Cieszę się, że Profesor Bogusław Śliwerski postanowił swoją blogową twórczość poświęconą czytanym przez siebie książkom utrwalić, gromadząc poszczególne wpisy w całkiem pokaźną rozprawę, która – co do tego nie mam żadnych wątpliwości – spotka się z zainteresowaniem wielu Czytelników, podobnie jak wszystkie wcześniejsze prace Autora. [...] (z recenzji prof. dr. hab. Romana Lepperta)

Książki (nie)godne czytania? wyrosły z osobistej potrzeby autora. Profesor Bogusław Śliwerski znany jest z tego, że od lat wyraża sprzeciw. Ta nonkonformistyczna postawa przybrała tym razem formę recenzji, krótkich szkiców krytycznych, poświęconych kilkudziesięciu tytułom, jakie w ostatnim czasie ukazały się na rynku wydawniczym.

Dlaczego tak? W wstępie do swej książki profesor Śliwerski porusza dwie kwestie; pierwszą jest rzekomy spadek czytelnictwa w Polsce (zdaniem profesora to nie tyle spadek, co przekierowanie: czytam sporo, a przynajmniej niewiele mniej niż dawniej, ale większość lektury odbywa się obecnie w Sieci; tu znajdujemy interesujące nas tytuły, potrzebne informacje, upragnioną rozrywkę…), drugą – zalew literatury brukowej, przysłowiowych szmatławców, niejednokrotnie urzekających wyrafinowaną oprawą i sprytną akcją marketingową. Właśnie po to, by przeciwdziałać owemu niekontrolowanemu spadku (upadku?) jakości proponowanej nam literatury, profesor Śliwerski bierze na warsztat blisko siedemdziesiąt tytułów – książek fachowych, specjalistycznych i tych zupełnie swobodnych – by wskazać wszystkim zainteresowanym garść tytułów wartych uwagi. Książki (nie)godne czytania? należy zatem potraktować jako drogowskaz, światło latarni i podręczny przewodnik po lekturze publikacji Oficyny Impuls ale nie tylko…

KSIĄŻKI(nie)godne czytania?
Numer ISBN

978-83-8095-265-2

Wymiary

235x160

Oprawa

miękka

Liczba stron

240

Język

polski

Fragment

Wstęp

Na biurku piętrzy się sterta książek, które cierpliwie czekają na przeczytanie. Dochodzi do tego codzienna prasa, a ta nie może być odłożona na później, bo informacje stają się nieaktualne. Później można powrócić jedynie do tekstów publicystycznych, reportaży czy recenzji. Te są nieustannie aktualne, gdyż tworzą szczególny rodzaj zapisu wydarzeń czy ludzkich postaw w syntetycznie zredagowanej refleksji i wrażliwości ich autorów. Polacy ponoć nie czytają, ale wystarczy, że kilkadziesiąt tysięcy naukowców czyta chociaż jedną książkę miesięcznie, podnosząc średnią krajową. Nie rozumiem zatem, czemu nas tak niepokoi to, że wskaźniki czytelnictwa maleją, skoro dotyczą one literatury w wersji drukowanej. Tymczasem wiele osób czyta wersje elektroniczne. To prawda, że spada sprzedaż prasy codziennej i tygodniowej, miesięczników i kwartalników, półroczników i roczników. Jak nie kupujemy czasopism i książek, to redakcje nie mają środków na wydawanie kolejnych numerów czy tytułów.

Jeden z zaprzyjaźnionych ze mną profesorów z Niemiec prenumerował najważniejsze tytuły prasowe i kupował kluczowe dla nauk pedagogicznych monografie. Na pytanie, dlaczego zamawia jeszcze tak wiele tytułów czasopism, odpowiedział, że nawet jeśli nie ma czasu na przeczytanie ich od deski do deski, to jednak w ten sposób podtrzymuje ich wartość i obecność w przestrzeni publicznej, w kulturze i nauce. Gdyby nie było prenumeratorów, to nie opłacałoby się oficynom wydawać niskonakładowych pism, a naukowe takimi być muszą. Wielu z nas zgromadziło po latach pracy naukowej szereg publikacji. Być może niektórzy nie kupują książek czy nie prenumerują specjalistycznych czasopism, gdyż stają się coraz bardziej mobilni, zmieniają miejsca pobytu, pracy, zamieszkania, a więc nie mają ich gdzie gromadzić lub najzwyczajniej w świecie nie stać ich na zakup. Głównym jednak powodem spadku liczby prenumeratorów pism naukowych jest ich częściowo otwarty dostęp w elektronicznej wersji. Nawet jak trzeba za to zapłacić, to koszty są zdecydowanie niższe od drukowanej wersji. Tak więc nie jest prawdą, że nie czytamy, tylko mamy dostęp do piśmiennictwa w Internecie.

Uczniowie też czytają. W ich minimum znajdują się lektury szkolne albo opracowania im poświęcone. Niektórzy wydawcy postanowili już tak bardzo uprościć recepcję literatury pięknej, że na marginesach odnotowują kategorie analityczne do ich szkolnego omówienia. To jest dopiero banalizacja i wykluczanie z kultury! Koniec z koncentracją uwagi, myśleniem, wyobraźnią, przeżywaniem treści, pamięcią, bo jakiś belfer postanowił ułatwić za parę złotych własnego honorarium odczytanie tekstu. Potem jesteśmy zaskoczeni, że uczniowie piszą tak samo, odpowiadają podobnie na zadane pytania, a przecież dostarczono im gotową „papkę”. Sieć też jest pełna streszczeń, wypracowań czy pseudoanaliz.

W księgarniach zaśmieca się półki wydawnictwami, które z literaturą nie mają nic wspólnego. To nawet pięknie wydane, oprawione zeszyty, broszury, których jedynym sensem ma być odmóżdżenie klientów, rzekome ich odstresowanie, uwalnianie od napięć lub nudy. Wystarczy, że zaczną jak małe dzieci rysować szlaczki, malować i wyrażać zachwyt po ukazaniu się jakiejś figury. Infantylizm do potęgi n-tej. Kiedy moja córka zobaczyła zeszyt zatytułowany Książka bez sensu, też chciała go kupić. Wydawca nie kryje nawet w tytule, że sprzedaje coś, co nie ma żadnego sensu. Jak zajrzymy do środka, to zobaczymy, że jest to zbiór kartek do gry w „kółko i krzyżyk”, „wisielca” itp. Trzeba zatem dzieci stawiać przed pytaniem: „Po co ci to?”, „Zastanów się!”, „Nie potrafisz w swoim zeszycie czy na kartce narysować czterech linii?”, „Musisz wydać pieniądze na taki chłam?”, „Zamiast pobiegać, pójść na rolki czy rower, wolisz siedzieć i durnowato zamalowywać jakieś esy-floresy?”. Na książkę żałuje ktoś pieniędzy, bo ponoć jest droga, ale na bulwarową prasę wyda w ciągu tygodnia więcej. Ważne, że dowie się, kto, z kim, ile razy i dlaczego. Im więcej obrazków, fotek, a mniej tekstu, tym lepiej. Umysł natchniony czymś na podobieństwo książki z kartkami do wyrywania, które swoją założoną „jakością” mogą spełniać funkcję papieru toaletowego. To już taki poziom osiągają niektórzy wydawcy. Jedynym pocieszeniem jest to, że wyrokowanie o końcu książek drukowanych okazało się mocno nietrafione.

W niniejszej publikacji proponuję wycieczkę do świata książek, które są adresowane przede wszystkim do nauczycieli, nadzoru pedagogicznego, odpowiedzialnych za edukację samorządowców, pedagogów, refleksyjnych wychowawców, w tym także rodziców. Pragnę pokazać w swoich komentarzach do ukazujących się w ostatnich latach książek o edukacji czy wychowaniu sposób myślenia czy kreowania rzeczywistości szkolnej i pozaszkolnej, a nawet politycznej. Brakuje bowiem w procesie kształcenia i budowania przez nauczycieli czy profesjonalnych edukatorów krytycznego spojrzenia na literaturę z nauk społecznych i humanistycznych w sprawach, które bezpośrednio dotyczą także ich codziennego życia, aktywności społecznej, rodzicielskiej czy zawodowej.

Mam nadzieję, że czytelnicy wskazanych przeze mnie lektur zainteresują się niektórymi w zależności od własnych upodobań, potrzeb czy wspólnoty myśli z wybranymi autorami przywoływanych tu książek. Układ treści został tak pomyślany, by przejść od publikacji traktujących o makropolitycznych, społecznych uwarunkowaniach szkolnictwa, poprzez książki opisujące różne podejścia do kształcenia, kreowania alternatyw czy innowacji pedagogicznych, do publikacji ukazujących zagrożenia pojawiające się w codziennym życiu dzieci i młodzieży, ale także świata dorosłych. Może odsłona nauczycielskich pasji, twórczości literackiej czy artystycznej wraz z egzystencjalnymi problemami każdego z nas pozwoli inaczej spojrzeć na samych autorów rozpraw naukowych, popularyzujących czy prognostycznych.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dv815l5
dv815l5
dv815l5
dv815l5