Trwa ładowanie...
recenzja
15-11-2012 14:47

Kryminalne upadki w fikcję

Kryminalne upadki w fikcjęŹródło: Inne
d10qu3u
d10qu3u

Wydawana na raty w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku Trylogia nowojorska uczyniła Paula Austera sławnym amerykańskim pisarzem. Na trylogię składają się luźno ze sobą powiązane opowieści (zbieżność nazwisk i nazw własnych użytych w poszczególnych tekstach jest w tym wypadku przypadkowa), które ulokowane są w miejscu, uważanym przez wielu za wielkie miasto. Trylogia, z jednej strony nawiązuje do estetyki literatury kryminalnej, z drugiej strony, kokietuje wyrafinowanych czytelników intertekstualnymi gierkami oraz przeplatającymi się ze sobą poziomami rzeczywistości, w których fikcja zdaje się determinować tak zwany świat realny. Nic więc dziwnego, że najsłynniejszą powieść, urodzonego w New Jersey pisarza, zaliczano do tak zwanego postmodernistycznego kryminału, do którego zaliczyłbym takie książki jak 49 idzie pod młotek Thomasa Pynhona , czy
też Imię róży Umberto Eco .

Blisko trzydzieści lat minęło. Paul Auster wydawał z powodzeniem kolejne powieści, a nawet zaczął odnosić sukcesy jako reżyser filmowy. Natomiast poszczególne historie zawarte w trylogii ciągle mogą uchodzić za modelowe przykłady „upadku w fikcję“. No bo co powiecie na następujący zestaw historii? Pisarz powieści kryminalnych odbiera telefon, który umożliwia mu błyskawiczne przekwalifikowanie się w prywatnego detektywa („Szklane domy“). Prywatny detektyw Blue śledzi pisującego regularnie pana Blacka, nie zdając sobie sprawy, że sam jest również inwigilowany („Duchy“). Natomiast biograf pewnego zaginionego przed laty pisarza, ma zbyt wiele powodów, aby zabić głównego bohatera swojej książki („Zamknięty pokój“). Ów biograf jakimś trafem nazywa się Paul Auster, a różnorakie sploty obłąkanej fikcji z twardością rzeczywistości, każą pytać o rolę dziwnej instytucji zwanej literaturą. Wiadomo, że z podobnymi pytaniami borykali się już wcześniej, zarówno Carventas, jak i Borges, a amerykański pisarz,
wykorzystując schematy literatury sensacyjnej (Czyżby współczesny odpowiednik rycerskich romansów, których czytanie przyprawiło Don Kichota o szaleństwo?), dołożył do tych rozważań swoją cegiełkę. Przewrotność jednak nowojorskich historii polega na tym, że nie są one jedynie pastiszem, lecz rzeczywiście wodziły mnie za nos, każąc na poważnie zadawać pytanie, co dalej z bohaterami, którzy gubiąc się w świecie swoich wyobrażeń, ocierają się o zgubę szaleństwa, posiłkując się często nawiązaniami do innych wielkich powieści oraz biografii słynnych amerykańskich pisarzy. Przy tym Auster dysponuje charakterystycznym, zapadającym w pamięć stylem; prostym, a zarazem bardzo sugestywnym, w którym dbałość o detale nie przesłania obrazu całości. Dlatego ów, zdradzający większe aspiracje niby-kryminał jest pod wieloma względami, przynajmniej dla mnie, strawniejszy, niż większość współczesnych historii z kategorii: „zabili go i uciekł“, a przy okazji uchylił rąbek tajemnicy o matactwach, otaczających współczesne
społeczeństwo.

Trylogia nowojorska, prawdopodobnie największe osiągnięcie pisarskie Austera, określające jego dalsze twórcze poczynania może już uchodzić za dzieło kanoniczne. Kanony jednak się zmieniają, a chodzący drogą środka „podwójni agenci“, mogą narazić się na demaskację z obydwu stron. Dla fanów czystego kryminału książka ta może okazać się dobra, ale trochę jednak dziwna. Dla wyrafinowanych intelektualistów sprawnie napisaną powtórką z rozrywki, zwanej postmodernizmem, nawiązującą do... I tu pozwolę sobie postawić kropkę, stwierdzając, że ten przypadek mieszania kodów, najzwyczajniej w świecie przypadł do gustu, w czym chyba jednak nie jestem odosobniony.

d10qu3u
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d10qu3u