''Ostrze przeznaczenia ma dwa ostrza...
...jedno zostało wySzczerbione'', mówiono po premierze filmu Marka Brodzkiego, dworując sobie ze scenarzysty, Michała Szczerbica. Ba, on sam zażądał usunięcia swojego nazwiska z napisów końcowych, twierdząc, że z jego pierwotnego tekstu zostało w filmie zaledwie parę zdań. Tak czy inaczej, w "Wiedźminie" (2001) kulał nie tylko scenariusz. Niefortunne były i pomysły inscenizacyjne (Geralt walczył japońską kataną) i marne efekty specjalne (komputerowo wygenerowany smok znacząco odstawał od hollywoodzkiego standardu), filmu nie ratował ani nieźle ucharakteryzowany Michał Żebrowski w roli tytułowej, ani muzyka Grzegorza Ciechowskiego.
Rok później do telewizji trafił nieco cieplej przyjęty serial, którego pełny metraż był właściwie odpryskiem, ale marne to pocieszenie. Czemu Sapkowski nie zadbał o poziom dzieła firmowanego jego nazwiskiem? Autor ma to do siebie, że nie ingeruje w pracę adaptatorów swojej prozy, zostawiając decyzje artystyczne całkowicie w ich gestii.