Kolejna misja we Francji
Wkrótce po tym wydarzeniu Turowski otrzymuje od przełożonego jezuitów nakaz kontynuowania nauki we Francji. Przed nim jednak ostatnie rzymskie zadanie: synod biskupi, z którego ma wynieść cenne dla władz wywiadu PRL dokumenty. Raz jeszcze polska myśl technologiczna przychodzi mu z pomocą: ukryte w brewiarzu niewielkie urządzenie skanujące pozwala na wykonanie zadania i przekazanie informacji przełożonym w wywiadzie.
Po tym wydarzeniu budowanie przykrywki zaczyna się od nowa - tym razem we francuskim Meudon, do którego zostaje skierowany na drugi rok studiów teologicznych. Wywiad chętnie korzysta z nadarzającej się sytuacji: tym razem celem jest zwerbowanie ludzi ze służb specjalnych, którzy w ośrodku Meudon uczyli się języka rosyjskiego:
"Do Meudon przysyłano elitarnych studentów nie tylko z Europy. Tu był jedyny na świecie ośrodek nauki języka rosyjskiego metodą pogrążenia. To znaczy nie tylko sfera językowa, ale dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jakby obudzono oficera z Saint-Cyr i on by coś powiedział po francusku, toby dostał ujemne punkty. Był nie tylko obowiązek stałego kontaktu studentów we wszystkich sytuacjach i między sobą w języku rosyjskim, ale odtworzona też została rosyjska atmosfera. To była taka mała Rosja".