Rozkaz: zbliżyć się do Wojtyły
Zgodnie z przewidywaniami, akcje Turowskiego odniosły pewien skutek, choć nie uchroniły papieża przed zamachem. Przełożeni wydają rozkaz zbliżenia się do Wojtyły. Turowski ma relacjonować swoje rozmowy z papieżem. Tymczasem dla Turowskiego rozkaz stopniowo staje się coraz bardziej niewygodny:
"W swoich relacjach dokonywałem selekcji tych rozmów. Pomijałem te, które dotyczyły kwestii duchowych czy planów ewangelizacyjnych [...] . Przemiany rzadko następują szybko [...]. Zastanawiałem się, czy ideologia ówczesnych władz Polski jest taka, że mógłbym ją w tej chwili w pełni podzielać. Niewątpliwie ciągle byłem człowiekiem tego państwa, które wtedy istniało, i to był dla mnie dylemat" - opowiada.
Wspomina też, że papież "to była charyzmatyczna postać, o wielkiej, magnetycznej sile oddziaływania, i nie można go było zbyć byle czym [...]. Gdy byliśmy w kaplicy razem, zapytał: "Jaka jest właściwie twoja misja?". Trudno mi o tym dzisiaj mówić. Odpowiedziałem tylko, że moim obowiązkiem jest służba Polsce i dbanie o bezpieczeństwo Ojca Świętego".